Turecka policja aresztowała 4 osoby w związku z wczorajszymi zamachami w Stambule. Prowadzący śledztwo skłaniają się do teorii, że wczorajsze ataki zostały przeprowadzone przez zamachowców-samobójców.

W dwóch jednoczesnych wybuchach samochodów-pułapek zginęły 23 osoby, a 242 zostało rannych.

Do ataków przyznało się niewielkie, tureckie ugrupowanie Islamski Front Bojowników Wielkiego Wschodu. Jednak według przedstawicieli władz Turcji ta organizacja została rozbita przez służby specjalne i nie byłaby w stanie przeprowadzić tak dużej operacji.

Władze sugerują, że za zamachami stoi międzynarodowa siatka terrorystów, najprawdopodobniej związanych z al-Qaedą. W tym tonie wypowiedział się również turecki premier.

Jak już od dawna twierdzimy, terror nie zna rasy, narodowości ani wyznania. Dzisiaj musimy jeszcze raz powtórzyć te słowa. Te ataki wykraczają daleko poza kwestię naszego państwa. Jestem przekonany, że to sprawa absolutnie międzynarodowa - powiedział Tayyip Erdogan.

Wśród ofiar ataku byli Żydzi, modlący się w synagogach podczas szabatu. W reakcji na zamachy Izrael zaoferował pomoc ofiarom tragedii, a izraelski minister spraw zagranicznych Silwan Szalom wezwał do nasilenia globalnej walki z międzynarodowym terroryzmem.

Wczorajsze zamachy są kolejnym atakiem na żydowskie obiekty w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy. Wcześniej al-Qaeda zaatakowała je w innych krajach muzułmańskich - Tunezji i Maroku.

21:10