Gigantyczne opóźnienia samolotów - taki scenariusz czeka pasażerów już za tydzień, 10 października, również na polskich lotniskach. Ponad 400 naszych kontrolerów lotów dołączy do europejskiego protestu tej służby przeciwko oszczędnościom na bezpieczeństwie.

Polscy kontrolerzy w przeciwieństwie do kolegów z Niemiec czy Francji, nie mogą zastrajkować, bo nie pozwalają na to przepisy. Zamierzają jednak zaangażować się w ten protest.

Polscy kontrolerzy chcą nadgorliwie przestrzegać procedur. Jeśli samolot będzie miał wyznaczony wylot na godzinę X, to wcześniej nie poleci, a jeśli będzie miał wyznaczoną trasę Y, to kontrolerzy nie ułatwią zadania pilotom i nie puszczą maszyny po prostszym kursie. Jeśli w przepisach jest zapisane, że na godzinę może przelecieć konkretna liczba statków powietrznych, to na więcej nie pozwolą.

Największy problem będzie wtedy, gdy kontrolerzy z pięciu europejskich krajów: Niemiec, Francji, Włoch, Portugalii i Hiszpanii, po czterogodzinnym strajku zaczną masowo wypuszczać uziemione samoloty. W normalnej sytuacji polscy kontrolerzy lotów robiliby wszystko, aby rozładować korki na niebie, teraz tego robić nie będą.

W ostatnich latach branża transportu lotniczego coraz mocniej naciska na wprowadzanie kolejnych oszczędności. A to - zdaniem kontrolerów ruchu - obniża bezpieczeństwo transportu samolotowego. Dochodzimy do sytuacji, w której celem przestaje być dolecenie na miejsce, a staje się nim sama sprzedaż biletu. Najlepiej tanio, ale z dużą marżą dla przewoźników - mówi mówi Janusz Janiszewski, Przewodniczący Związku Zawodowego Kontrolerów Ruchu Lotniczego w Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej. Poznaj szczegóły protestu kontrolerów lotów.

Udział w proteście zapowiedzieli już kontrolerzy z Albanii, Belgii, Bułgarii, Chorwacji, Cypru, Czarnogóry, Danii, Francji, Grecji, Hiszpanii, Holandii, Irlandii, Islandii, Luksemburga, Macedonii, Malty, Niemiec, Norwegii, Polski, Portugalii, Rumunii, Serbii, Słowenii, Szwajcarii, Włoch, Węgier i strefy Eurocontrol Maastricht.