Pogryzienie, złamanie palców, nosa czy ręki to tylko niektóre z obrażeń, jakich doznają w pracy kontrolerzy biletów - pisze "Rzeczpospolita". "Agresywnych zachowań ze strony gapowiczów przybywa" - mówi rzecznik warszawskiego ZTM Igor Krajnow.

Przedstawiciele jednej ze spółek komunikacyjnych mówią nawet, że "kanar" to zawód podwyższonego ryzyka. W Warszawie gapowicz odgryzł ucho kontrolerowi, kolejny ma złamane 3 palce; w Krakowie pasażer omal nie zaraził kontrolera biletów wirusem HIV, inny został zaatakowany nożem w szyję. W Kielcach kobieta sprawdzająca bilety ma złamany nos.

Mężczyzna, który był atakowany co najmniej raz w miesiącu, po tym, jak wypchnięto go z autobusu, w końcu zrezygnował z pracy - wylicza "Rzeczpospolita".

"Najlepiej" kontrolerzy mają we Wrocławiu. W tym roku nie było ani jednego przypadku agresji. To efekt naszych akcji m.in. "Kontroler też człowiek" - wyjaśnia Agnieszka Korzeniowska z MPK. Jak mówi, poza tym pracownicy ciągle są szkoleni z komunikacji z pasażerami, uczeni m.in., jak unikać konfliktów, prowadzić rozmowy. I to daje efekty - podkreśla.