Podczas porannego włamania do jednego z oddziałów Komitetu Śledczego przy prokuraturze w Moskwie nie zginęły żadne dokumenty związane ze śledztwem po katastrofie polskiego tupolewa w Smoleńsku. Takie zapewnienie usłyszał zastępca prokuratora generalnego Krzysztof Parulski od szefa Komitetu Dochodzeniowego przy prokuraturze Federacji Rosyjskiej Aleksandra Bastrykina.

Po uzyskaniu tych wstępnych informacji powstało zaniepokojenie, stąd potrzeba ich zgłębienia - tak, aby wiedzieć co mogło zginąć i czy nie spowoduje to jakichś problemów w realizacji wniosków o pomoc prawną - powiedział w rozmowie z reporterem RMF FM Krzysztofem Zasadą rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej Zbigniew Rzepa. Uzyskane informacje - jak dodał - uspokoiły naszych śledczych.

W pierwszych doniesieniach z Moskwy pojawiały się informacje, że w nocy trzy niezidentyfikowane osoby pobiły i związały ochroniarza, po czym plądrowało kilkanaście pomieszczeń. Sprawcy mieli się włamać do 25 sejfów. Rosyjska prokuratura bardzo szybko wydała oficjalny komunikat. Napisano w nim, że żadne materiały śledcze nie zaginęły, a przestępcy zabrali jedynie kamerę wideo i telewizor.