Ministerstwo Zdrowia zabiera się za poprawianie pakietu onkologicznego. Dwa miesiące po starcie sztandarowego programu ministra Bartosza Arłukowicza po raz pierwszy zebrał się zespół, który ma oceniać mankamenty i wady pakietu.

Powołanie zespołu minister zdrowia obiecał po strajku lekarzy rodzinnych, którzy na początku roku zamknęli swoje gabinety.

Lekarze uważają, że zmian wymaga przede wszystkim procedura wystawiania kart onkologicznych, uprawniających do szybkiej diagnostyki. Absurdem jest, że mogą to robić lekarze rodzinni na podstawie podejrzenia raka, ale - jeśli pacjent trafi od razu do specjalisty - na przykład gastrologa czy pulmonologa - to podejrzenie nowotworu już nie wystarczy. Specjalista musi mieć pewność, ale do tego potrzebuje wykonać badania. A skoro nie może wystawić zielonej karty, musi ustawiać pacjenta w kolejce.

Pacjent trafia w inną ścieżkę diagnostyczną. On może ewentualnie dłużej czekać na wykonanie biopsji - mówi prezes polskiego towarzystwa onkologicznego Jacek Fijuth.

Dyrektorzy szpitali liczą z kolei na zmianę wyceny badań w pakiecie onkologicznym. NFZ płaci teraz za nie ryczałtem, przez co - często - placówki rezygnują z najdroższych badań, za które nie dostają dodatkowych pieniędzy.