"Brak lekarzy, skracanie dyżurów, niewykonywanie badań diagnostycznych i zbyt długi czas oczekiwania na wizytę domową – to niektóre z zarzutów, jakie stawia Najwyższa Izba Kontroli placówkom medycznym oferującym nocną i świąteczną pomoc lekarską" - pisze "Dziennik Gazeta Prawna". Zdaniem kontrolerów bezpieczeństwo pacjentów jest zagrożone.

NIK przebadała placówki z różnych województw oraz osiem oddziałów Narodowego Funduszu Zdrowia. W ponad 30 proc. kontrolowanych miejscowościach było za mało zespołów dyżurujących, mniej, niż wymagają przepisy i mniej, niż było opłacanych przez NFZ. W co piątej badanej przychodni wykryto, że lekarze skracali czas pracy, np. zaczynając o godzinę później lub wcześniej kończąc. Dyżurni byli nie w poradniach, lecz w domu "pod telefonem". To niezgodne z prawem - czytamy w "Dzienniku Gazecie Prawnej". 

Także przez to na wizytę domową trzeba było czekać nawet do 12 godzin. Taki czas mógł być groźny dla zdrowia pacjentów - pisze gazeta i podaje przykład: W jednej z sochaczewskich placówek przyjęto wezwanie o godzinie 11 rano, a lekarz dotarł do chorego około godz. 22. Po zbadaniu 78-latek został wysłany do szpitala, na oddział ratunkowy.

Więcej na ten temat w najnowszym "Dzienniku Gazecie Prawnej".

(mal)