Wciąż ponad tysiąc specjalistycznych przychodni na Dolnym Śląsku nie podpisało umów na ten rok z Narodowym Funduszem Zdrowia. To aż połowa takich placówek w tym regionie. Np. w akademickim szpitalu klinicznym we Wrocławiu działa wyłącznie chirurgia i okulistyka, czyli tylko dwie z sześćdziesięciu trzech przychodni.

Teraz pacjenci, którzy od kilku miesięcy czekali tam na wizytę u specjalisty, muszą szukać pomocy w innych przychodniach, które podpisały umowę z funduszem. Wszelkie namiary na te właśnie ośrodki znaleźć można na stronie internetowej NFZ-etu. Drugim wyjściem jest oczywiście prywatna wizyta. Zresztą te przychodnie, które do dzisiaj nie mają podpisanych umów z NFZ-etem, przyjmują pacjentów, ale wcześniej każą im za wizytę zapłacić - średnio 30 złotych. Z rachunkiem można potem przyjść do NFZ-etu i żądać zwrotu pieniędzy. Posłuchaj relacji naszej reporterki:

Pacjenci czuja się mocno zagubieni w tej chorej dla wielu sytuacji i sami sobie podpowiadają możliwe z niej wyjścia. Albo prywatnie, albo co innego. Dzwonić na pogotowie też można. Nie ma innego wyjścia - mówią rozgoryczeni ludzie reporterce RMF FM Barbarze Zielińskiej:

Taki bałagan na dolnym Śląsku trwać może jeszcze co najmniej trzy tygodnie. Tyle czasu potrzebuje NFZ i dyrektorzy przychodni, by podpisać dokumenty.