W pierwszym semestrze nowego roku szkolnego tylko nieco ponad dwie trzecie szkół podstawowych skorzysta z finansowanego przez państwo programu "Owoce w szkole". W ramach akcji uczniowie najmłodszych klas dwa razy w tygodniu za darmo dostaną porcję owoców i warzyw. Ale choć szkoły nic za to nie płacą, to nie wszystkie zdecydowały się na udział w programie.

Pieniądze na owoce to nie wszystko. Szkoły mają trzy podstawowe problemy z dostępem do programu. Pierwszy to dostawcy owoców - nie we wszystkich częściach Polski firmy są w stanie dowieźć owoce i warzywa do wszystkich szkół. Ten problem ma np. część szkół na Podlasiu.

Drugi problem dotyczy kadry - przywiezione owoce ktoś musi zaksięgować, sprawdzić i wreszcie rozdać uczniom, a często nie ma osoby, która mogłaby się tym zająć - zwłaszcza w mniejszych placówkach.

Po trzecie, szkoła musi mieć specjalne pomieszczenie do przechowywania owoców. W takim pomieszczeniu musi być właściwa temperatura i odpowiednie zabezpieczenie ścian. W przypadku naszej szkoły, koszt jego przygotowania wyniesie około tysiąca złotych - tłumaczy Jolanta Lubojemska, dyrektor szkoły podstawowej nr 9 w Olsztynie. Placówka dopiero przygotowuje takie pomieszczenie i właśnie z tego powodu - jako jedyna w Olsztynie - nie przystąpiła jeszcze do programu.

Szkoły, które nie złożyły wniosków, w tym semestrze nie mają już szans, by dopisać się do programu. Mogą natomiast zrobić to w drugim semestrze tego roku szkolnego. Czasu na złożenie wniosku jest jednak coraz mniej - termin mija 10 listopada.