Gorący piątek w Sejmie. Prezes NBP bronił niezależności nadzoru bankowego. Czas układów partyjno-rządowych i koleżeńskich już się skończył. Żaden człowiek z żadnego z układów nie może stać ponad prawem - mówił Leszek Balcerowicz.

Leszek Balcerowicz miał wątpliwości co do bezstronności wiceministra Mecha w sprawie wniosku włoskiego banku UniCredito dotyczącego zgody na fuzję dwóch dużych polskich banków Pekao SA i BPH. UniCredito dąży do tej fuzji, rząd się jej sprzeciwia.

To, że w Komisji Nadzoru Bankowego są osoby mianowane przez prezydenta, czy ministra finansów nie znaczy, że mają realizować linię partyjno-rządową jeśli ona jest sprzeczna z prawem - tak Balcerowicz uzasadnia wyłączenie wiceministra Cezarego Mecha z posiedzenia komisji.

Gabinet Kazimierza Marcinkiewicza w tym sporze reprezentowała minister finansów. Profesor Zyta Gilowska zarzuciła Balcerowiczowi złamanie prawa: Artykuł 25 ustawy o NBP, artykuł 11 ustawy prawo bankowe nie dopuszcza wyłączenia członka Komisji Nadzoru Bankowego, a tym bardziej kształtowania składu tej komisji przez przewodniczącego. Jak dodała Gilowska przewodniczący komisji nie wskazał faktów dokumentujących brak bezstronności przedstawiciel ministra finansów.

Sam Kazimierz Marcinkiewicz zwrócił uwagę na jądro sporu. Jego zdaniem u źródeł kryzysu stało zobowiązanie włoskiego banku UniCredito, które według premiera zostało złamane: Ten bank dobrowolnie w umowie prywatyzacyjnej podpisał, że nie będzie dokonywał innych zakupów w sektorze bankowym w Polsce.

Lider LPR Roman Giertych zaczął w piątek zbierać podpisy po wnioskiem o postawienie szefa NBP przed Trybunałem Stanu. Wczoraj Giertych po rozmowach za zamkniętymi drzwiami z Jarosławem Kaczyńskim i Andrzejem Lepperem - sugerował, że skłóconych stabilizatorów połączy wspólny wróg - Balcerowicz. Ale dziś posłowie Prawa i Sprawiedliwości - przynajmniej do tej pory - nie chcieli jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy poprą wniosek Giertycha.

PiS się na razie dystansuje, albo być może gra na zwłokę. Wniosek dotyczący postawienia danej osoby jest quasi aktem oskarżenia. W związku tym musimy ten wniosek przeczytać i dopiero wówczas uznać czy go poprzemy czy nie - mówi Przemysław Gosiewski. Nie wiadomo więc kiedy poznamy ostateczną wykładnię. Decyzje mają podjąć władze klubu parlamentarnego.