USA przedstawiły wczoraj listę krajów, które będą mogły ubiegać się o kontrakty w Iraku. Nie ma na niej Francji, Niemiec i Rosji, które najgłośniej protestowały przeciwko obalaniu siłą Saddama Husajna. Teraz - również głośno - protestują przeciwko tej decyzji.

Rosyjski szef MSZ Igor Iwanow twierdzi, że wszystkie kraje, niezależnie od ich udziału lub nie w operacji wojskowej w Iraku powinny mieć jednakowy dostęp do kontraktów. Według dyplomatów decyzja USA jest czysto polityczna, biznesmeni milczą, a eksperci twierdzą, że żadnych kontraktów i tak się nie spodziewali.

„Wiedomosti” piszą, że administracja Busha specjalnie wywołała tę awanturę, by odwrócić uwagę od innej afery – narastających w USA oskarżeń wobec związanej z wiceprezydentem Cheneyem potężnej firmy Haliburton, która dostaje najbardziej łakome kąski irackiego tortu.

Z kolei Francja nie wyklucza dochodzenia swoich praw do kontraktów na drodze prawnej. Paryskie MSZ zapowiedziało, że zbada legalność decyzji Waszyngtonu o odsunięciu Francji i innych krajów od udziału w przetargach na lukratywne kontrakty.

Poza tym Paryż już wcześniej zapowiadał, że zamierza na drodze prawnej wymusić realizację 2 kontraktów na wydobycie ropy naftowej, które wstępnie zostały podpisane przez francuskie koncerny z reżimem Saddama Husajna jeszcze przed nałożeniem embarga na Irak.

Co więcej, rzecznik francuskiego MSZ zasugerował, że decyzja Waszyngtonu o odsunięciu Paryża od wszystkich przetargów w Iraku jest prawdopodobnie niezgodna z międzynarodowym prawodawstwem dotyczącym handlu i rynkowej konkurencji.

Dochodzenie w tej sprawie zamierza także przeprowadzić Unia Europejska. Posłuchaj relacji korespondentki RMF Katarzyny Szymańskiej-Borginion.

Wśród ukaranych są także Niemcy, którzy od początku sprzeciwiali się wojnie w Iraku. Ten kraj również nie pogodzi się z decyzją Waszyngtonu. Dotyczy to zarówno rządu, jak i przedsiębiorstw. Przedstawiciele wielu firm są wręcz oburzeni i zapowiadają, że występować będą w USA o kontrakty, jako firmy amerykańskie.

W niemieckiej prasie można przeczytać, że skandalem jest fakt, iż Bush próbuje polityczny rachunek wystawić na plecach Irakijczyków.

W obliczu fali krytyki amerykańska administracja wydaje się łagodzić swoje stanowisko. Pentagon zaczął przebąkiwać, że opublikowana lista 63 krajów nie jest ostateczna; co więcej, żeby się na niej znaleźć, dany kraj nie musi wysyłać do Iraku swych żołnierzy, ani obiecywać finansowej pomocy. Wystarczy deklaracja wejścia w skład antysaddamowskiej koalicji.

Biały Dom zapowiada elastyczność w decydowaniu o tym, kto się już kwalifikuje, a kto jeszcze nie.

Waszyngton jest zaskoczony reakcją Moskwy, Paryża i Berlina, bo chęć wprowadzenia ograniczeń w zawieraniu kontraktów była już wcześniej dość wyraźnie sygnalizowana, więc liczono, że przejdą one bez większego echa.

09:45