Co najmniej do końca tygodnia potrwa śledztwo w sprawie sobotniego wypadku Leszka Kuzaja na Rajdzie Praskim. Samochód polskiego kierowcy wypadł z trasy, zginęli dwaj kibice. Według wstępnych informacji widzowie stali w niedozwolonym miejscu. Organizatorzy twierdzą jednak, że w kwestii bezpieczeństwa nie było zaniedbań.

Tymczasem niektóre czeskie media uważają, że prawdopodobnie żółtych taśm ostrzegawczych, określających, gdzie mają przebywać widzowie, nie było na trasie w momencie wypadku. Z kolei na późniejszych zdjęciach w telewizji były one widoczne, chociaż nie wyklucza się, iż ustawiono je tam dodatkowo.

Do wypadku doszło w sobotę, 6 grudnia. Tuż po starcie, Peugeot 307 WRC liderów Praskiego Rallysprintu wypadł na lewym zakręcie, uderzył w słup oświetleniowy, odbił się od niego i wpadł w grupę kibiców. Samochód został mocno rozbity. Leszek Kuzaj i jego brytyjski pilot Craig Parry nie odnieśli poważniejszych obrażeń.

Początkowo media informowały o dwóch ofiarach śmiertelnych z Polski. Okazało się jednak że zginął na miejscu jeden Polak. Później w szpitalu zmarł również 24-letni obywatel Czech. W szpitalu wojskowym w Stresovicach wciąż przebywa ciężko ranna kobieta. Pod opieką lekarzy przebywa też ośmioletnia dziewczynka, która ma złamaną nogę i w sobotę była operowana.