Wbrew wcześniejszym zapowiedziom, nie uda się dzisiaj rozpocząć opuszczania konstrukcji linowej dachu na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Wciąż trwają przygotowania do operacji, a jej rozpoczęcie uniemożliwia też padający deszcz.

Prace na Stadionie Śląskim zostały przerwane tuż przed końcową fazą trwającego od dwunastu dni podnoszenia linowej konstrukcji, która ma utrzymywać dach. Pękły wówczas dwa tzw. "krokodyle", czyli uchwyty łączące liny promieniowe dachu z jego wewnętrznym pierścieniem rozciąganym. Teraz konstrukcja musi zostać opuszczona, by zmniejszyć działające na nią siły i by można było wymontować uszkodzone elementy do specjalistycznego badania.

Obecnie znajdujemy się w fazie opracowywania i uzgadniania szeregu instrukcji i procedur, potrzebnych do przeprowadzenia mnóstwa czynności, które będą się odbywały podczas operacji opuszczania - poinformował na konferencji prasowej dyrektor kontraktu przebudowującej stadion spółki Mostostal Zabrze, Andrzej Nitarski. Przyznał, że nie ma jeszcze opracowanych wszystkich etapów opuszczania konstrukcji, co - jak to określił - przypomina układanie puzzli. Mamy opracowaną pierwszą część (operacji), kilkadziesiąt kroków, natomiast kompletu jeszcze nie mamy - wyjaśnił. Dodał przy tym, że nikt dotychczas nie wykonywał takiej operacji.

Według Nitarskiego, opuszczanie dachu powinno się rozpocząć w najbliższych dniach.

Nie wiadomo, dlaczego doszło do awarii

Jak podkreślił dyrektor, nikt nie spodziewał się, że może dojść do takiej awarii: To wydarzyło się pierwszy raz na świecie. Gdyby kiedykolwiek zdarzyła się taka sytuacja, pewnie byśmy wzięli to pod uwagę.

Obecnie jest za wcześnie, by mówić o przyczynach awarii, bo niemożliwe jest przeprowadzenie badań. Na pewno zbadane zostaną wszystkie elementy, a nie tylko dwa uszkodzone uchwyty, produkowane przez hiszpańską odlewnię.

Nitarski nie chciał ocenić, na ile cała ta sytuacja może opóźnić oddanie stadionu do użytku.