Leszek Marzec, były komendant opolskiej policji, który przeszedł na emeryturę po skandalu z jego udziałem, nie będzie zeznawał przed rzecznikiem dyscyplinarnym. Mundurowi uznali, że jego zeznania nie są potrzebne - ustalił "Super Express".

Leszek Marzec, - jak wynika z ujawnionych nagrań - miał romans ze swoją podwładną Katarzyną Szawdylas-Wasielewską. Po ujawnieniu łączących ich intymnych relacji były już komendant przeszedł na emeryturę zachowując wszystkie przywileje i odprawę. Teraz będzie otrzymywał co miesiąc ponad 10 tysięcy złotych, dostał również ponad 80 tysięcy złotych odprawy. Wobec kobiety zostało wszczęte postępowanie dyscyplinarne.

Rzecznik dyscyplinarny nie zamierza jednak wzywać Marca, aby ten złożył wyjaśnienia w tej sprawie. Uznał on, że zeznania byłego komendanta nie będą miały znaczenia dla sprawy.

Sprawę niechętnie komentuje Komenda Wojewódzka Policji w Opolu. Postępowanie dyscyplinarne nie może być prowadzone publicznie i z tego powodu nie możemy komentować postanowień. Obwinionej służy prawo zażalenia na odmowę rozpatrzenia wniosku dowodowego - powiedział w rozmowie z "Super Expressem" Piotr Pogoda, rzecznik opolskiej policji.

Monika Sapieżyńska, pełnomocnik ds. równego traktowania w służbach mundurowych, zapewniła, że już interweniowała w tej sprawie.

Już w połowie czerwca Katarzyna Szawdylas-Wasielewska poskarżyła się na swoją komendę. Stwierdziła, że podczas prowadzonego postępowania dyscyplinarnego uniemożliwia jej się korzystanie z przysługujących jej praw. Jej skarga nie została jeszcze rozpatrzona.