Lodołamacze rozbiły 3-kilometrowy zator lodowy na Wiśle w Płocku. Woda zaczęła opadać. Wcześniej zalanych zostało około 20 domów, zamieszkałych przez 160 osób.

W akcji bierze udział sześć lodołamaczy. Połowa lodołamaczy kruszy pokrywę lodową i wykuwa rynnę, aby umożliwić spływanie lodu. Pozostałe lodołamacze podążają za nimi i kruszą spływający lód - poinformował rzecznik Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Warszawie Dariusz Bogacz.

Sytuacja na dobre powinna się poprawić w najbliższych kilku dniach. Jednak już teraz widać, o ile w ciągu ostatnich godzin opadła woda. Opada i to w takim stopniu, o jakim mówiliśmy. 40 cm różnicy jest widać na drzewach i słupach - mówi reporterowi RMF FM Mateuszowi Wróblowi jeden z mieszkańców Płocka.

W miejscach, gdzie drogi były zalane, teraz widać kałuże. Niestety skutki tych podtopień są znacznie gorsze. Woda wdarła się nie tylko na podwórka, ale także do mieszkań. Podłogi, dywany, meble… wszystko pozalewane i do wymiany - mówi załamany mężczyzna.

Na opuszczenie budynków zdecydowało się tylko 8 osób. Na żądanie mieszkańców zalanych domów podstawiane są łodzie, którymi mogą przedostać się do miasta.

Powodem powodzi jest mała fala kulminacyjna, która przeszła w nocy przez miasto. Na rzece utworzył się też zator lodowy. Miał ok. trzech kilometrów długości. Zalane zostały położone bezpośrednio nad Wisłą ulice Gmury na peryferyjnym osiedlu Borowiczki i odległej o kilka kilometrów ulicy Rybaki przy bulwarze. Na ulicy Gmury woda wdzierała się do mieszkań, podtapiając piwnice i zalewając całe podwórka. Nadwiślany wał próbowało uszczelnić kilkunastu funkcjonariuszy straży miejskiej.

Stany alarmowe Wisły w Płocku zostały przekroczone o 140-180 centymetrów. Do likwidacji zatoru lodowego na rzece skierowano cztery lodołamacze. Opanowanie sytuacji zależy przede wszystkim od tego, jak szybko uda się skruszyć lód.

Wisła wylała także w okolicy Wyszogrodu na Mazowszu. Strażacy ewakuowali kilkanaście osób.