Mamy do czynienia z jawnym łamaniem prawa - tak ostro reaguje SLD na szczere wyznanie premiera w wywiadzie dla tygodnika "Wprost". Jarosław Kaczyński ujawnił, że podczas narady z jego udziałem prosił, by podczas zatrzymania Barbary Blidy nie skuwać jej kajdankami.

Zdaniem lidera Sojuszu Wojciecha Olejniczaka zwołanie narady i wydawanie przez szefa rządu zaleceń w tej sprawie to złamanie prawa: Mówię to na podstawie opinii, które już do nas docierają, opinii konstytucjonalistów, opinii prawników. Warto przypomnieć, że w tej sprawie wypowiadał się pan minister Ziobro, który jednoznacznie powiedział, że nic na ten temat nie wie, nie zna sprawy. Dopiero się z nią zapoznaje, a w tym czasie odbywał narady, spotkania wydawano ręczne polecenia prokuraturze i ABW w jaki sposób chociażby aresztować panią Barbarę Blidę. Mamy do czynienia z jawnym łamaniem prawa i z kłamstwem.

Zdaniem karnisty, profesora Piotr Kruszyńskiego akurat w tym przypadku premier wykazał się humanizmem i nie ma nad czym szat rozdzierać: Prosić mógł, byleby nie wydawał żadnych zaleceń. Wtedy byłaby to ingerencja w konkretne postępowanie.

Pytanie jak ta prośba premiera została odczytana przez uczestników narady: W przypadku szefa, niewątpliwie prośba często odczytywana jest jako polecenie - mówi profesor Zbigniew Ćwiąkalski. Jako przykład podaje niektóre medialne wystąpienia ministra Ziobry. Jego wskazówki były odczytywane przez prokuratorów jako polecenia i tak też traktowane. Bez nagrania z tej słynnej narady – jeśli takie w ogóle istnieje – nie dowiemy się więc, czy premier prawo złamał czy nie.

W kontekście tej historii przypomina nam się przeszłoś - narada z udziałem premiera Leszka Millera i ówczesnej minister sprawiedliwości Barbary Piwnik w sprawie planów zatrzymania szefa PKN Orlen Andrzeja Modrzejewskiego. Efektem było powołanie komisji śledczej.