"Spięte przypadkowo ze sobą próbki pobrane z ciał ofiar, nieopisane fiolki" - tak według "Faktu" wyglądają przekazane polskim śledczym przez Rosjan materiały ważne dla smoleńskiego śledztwa. Więcej informacji o tej sprawie znajdziecie już teraz w naszym przeglądzie prasy.

Wiarygodne zbadanie próbek może być niewykonalne

"Fakt" dotarł do dokumentu polskiej prokuratury, który szczegółowo opisuje stan przesłanych przez rosyjskich śledczych próbek krwi oraz tkanek pobranych od ofiar katastrofy smoleńskiej. Z cytowanego przez dziennik pisma wyłania się ogromny chaos. Niewykluczone, że uniemożliwi on wiarygodne przebadanie tych materiałów pod kątem obecności alkoholu, środków odurzających oraz hemoglobiny tlenkowęglowej. "W przypadku większości z nich brakuje opisów na nakrętkach i metryczkach, napisy są często nieczytelne, a nalepki poodklejane! Wiele dowodów w pojemnikach jest byle jak pospinanych gumkami" - ujawnia "Fakt". "W ogóle nie wiadomo, czy odpowiednie próbki rzeczywiście pochodzą od osób, do których w Moskwie zostały przypisane!" - podkreśla.

Zdawanie przed kamerą

Na pierwszej stronie "Gazety Wyborczej" znajdujemy informację o nowatorskim pomyśle studentów Uniwersytetu Wrocławskiego. Żacy chcą, by zaliczanie przez nich przedmiotów mogło być nagrywane, a na egzaminach ustnych pojawiali się obserwatorzy. "Powód: sprawa Piotra Ż., wykładowcy i polityka SLD, który wykorzystywał swoją pozycję na uczelni m.in. do molestowania i szantażu" - tłumaczy "GW". Podkreśla, że obserwatorzy są już do dyspozycji studentów z niektórych łódzkich i poznańskich uczelni.

Kontrwywiad wysłał do Afganistanu... sekretarkę

Środowa "Gazeta Polska Codziennie" poświęca dużo miejsca kontrowersyjnemu posunięciu Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Pisze, że zamiast wyszkolonego oficera do Afganistanu wysłano sekretarkę jednego z dyrektorów. Sprawa może mieć poważne konsekwencje. Były agent CBA, a obecnie poseł PiS Tomasz Kaczmarek złożył już w tej sprawie zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. "Rzeczywistym powodem skierowania jej do wyjazdu nie było zapewnienie należytego zabezpieczenia PKW [Polski Kontyngent Wojskowy], a umożliwienie [...] zarobienia dodatkowych kilkudziesięciu tysięcy złotych za misję poza granicami RP" - podkreślił w piśmie do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta.