Pożar kościoła w Mojuszu w powiecie kartuskim na Pomorzu wywołało zwarcie instalacji elektrycznej - uznali prokuratorzy po przeprowadzonych oględzinach pozostałości budowli. Ogień, który pojawił się w świątyni wczoraj wieczorem, niemal doszczętnie zniszczył budowlę.

Proboszcz ks. Marek Wera podkreślił, że straty są ogromne. Spalił się cały dach, którego część zawaliła się do wnętrza świątyni. Ogień zniszczył też niemal całe wyposażenie. Właściwie zostały tylko ściany - powiedział ks. Wera.

Dodał, że czeka na wstępny szacunek strat, jakie ma mu przedstawić rzeczoznawca, który oglądał dziś pozostałości świątyni. W najbliższych dniach na miejscu ma pojawić się także inspektor budowlany, który oceni, czy świątynię można odbudować, czy też trzeba zburzyć jej pozostałości i ewentualnie postawić budowlę na nowo.

Pozostałości kościoła oglądał dzisiaj prokurator i specjalista, który orzekł, że przyczyną pożaru było - z niemal stuprocentową pewnością - zwarcie instalacji elektrycznej.

Pożar w mającym wymiary 25 na 12 metrów kościele w Mojuszu wybuchł wczoraj wieczorem. Szybkiemu rozprzestrzenieniu się ognia sprzyjała drewniana konstrukcja dachu wyłożonego dodatkowo od wewnątrz boazerią. W akcji gaśniczej brało udział 16 jednostek straży pożarnej.

(MRod)