Oficer Biura Ochrony Rządu, który wczoraj w nocy postrzelił mężczyznę przed jedną z restauracji w Gdyni, miał prawo użyć broni bez ostrzeżenia - ustalił reporter RMF.

Funkcjonariusz ochraniał wicepremier Izabelę Jarugę Nowacką. Został zaatakowany przez kilkunastu mężczyzn. Broniąc się, postrzelił jednego z nich.

W tej sprawie pojawia się jednak kilka pytań, np. dlaczego funkcjonariusze nie podjechali pod lokal samochodem, tylko pieszo odprowadzali panią wicepremier.

Taktyka działania ochrony dopuszcza takie rozstrzygnięcie - powiedział RMF szef BOR-u. Generał Grzegorz Mozgawa dodał, że na razie trudno jest ocenić, czy ochrona wybrała najlepsze rozwiązanie.

Nie wiadomo na razie też, co działo się z funkcjonariuszem BOR przez 12 godzin po incydencie. Zdaniem generała, oddalił się, bo czuł się zagrożony i był w szoku. Szef BOR-u zapewnia, że jeśli przyczyną zniknięcia oficera był alkohol, funkcjonariusz może zostać wyrzucony ze służby.