Szczątki 14 ciał znaleziono na terenie byłego obozu niemieckiego Gross Rosen w Rogoźnicy na Dolnym Śląsku. Na masowy grób na terenie obecnego muzeum trafiono w czasie zaplanowanych prac konserwatorskich. Brali w nich udział specjaliści z Instytutu Pamięci Narodowej, ponieważ miejsce prac, jako zbiorową mogiłę, wskazał w swoich zeznaniach były więzień obozu.

Odkrycie zbiorowej mogiły w rowie lotniczym na terenie byłego obozu to efekt wielu lat pracy prokuratorów IPN-u: prowadzonych poszukiwań, badań oraz nowych możliwości, wynikających między innymi z szerokiej współpracy z instytucjami na całym świecie. W ostatnim czasie prokuratorzy otrzymali kompletną bazę byłych więźniów KL Gross Rosen. Jej opracowaniem przez wiele lat zajmowali się pracownicy obecnego muzeum. Zbierano relacje, badano materiały, wprowadzono je do bazy komputerowej. To pozwoliło zebrać dostępne informacje. Prokuratorzy otrzymali także bazę byłych funkcjonariuszy SS, którzy stanowili załogę obozu i jego filii. Te materiały i relacje świadków są o wiele obszerniejsze niż te, którymi dysponowali śledczy w latach 60. i 70. ubiegłego wieku, gdy podejmowano śledztwo. To zakończyło się oficjalnie 3 stycznia 1977 roku. Obecnie, 30 sierpnia postępowanie zostało wznowione. 

Dyrektor muzeum Gross Rosen prowadzi różne prace konserwatorskie. Są one właśnie prowadzone. W relacjach pojawiała się jednak przesłanka o tym, że w danym miejscu może znajdować się grób masowy, który nie został jeszcze odkryty. Wspomina o tym więzień belgijski, który po wojnie wyemigrował do Belgii. Te okoliczności również należało wziąć pod uwagę. Oczywiście po tylu latach, gdy w opinii krąży przekonanie, że wszystko zostało już znalezione i wszystko zostało już zidentyfikowane, też podchodziliśmy do tego z pewną dozą dystansu. To może być tylko relacja, który coś widział, ale nie do końca tak było. Pod nadzorem prokuratorskim, dla bezpieczeństwa, te prace zostały rozpoczęte. Podczas pierwszych wykopów przez archeologa znaleziono szczątki ludzkie. Teren zabezpieczono. Prokuratorzy prowadzą śledztwo. Mają nową sprawę do zbadania - mówi dr Katarzyna Pawlak-Weiss, zastępca dyrektora wrocławskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej. 

Podjęte śledztwo ma przede wszystkim pomóc w ewentualnej identyfikacji szczątków. Pozwoli także na zebranie materiały, który będzie służył w przyszłości historykom zajmującym się tą sprawą. 

Odkryte szczątki są fotografowane i badane przez antropologów. Niewykluczone, że znajdują się tam kolejne ciała. Prace będą prowadzone do czasu wydobycia ostatnich szczątków. 

Informację o miejscu pozyskano z zeznań lekarza - więźnia, który pracował w obozie. Był tam w ostatnich latach funkcjonowania KL Gross Rosen i był świadkiem ewakuacji obozu. 

Tam chowani byli więźniowie, którzy znajdowali się na rewirze, bądź znajdowali się w bardzo złym stanie zdrowia i nie nadawali się do ewakuacji. Niemcy ich tam po prostu zakopali. Niektórzy mogli jeszcze żyć. Byli w stanie agonii. Takie są jego relacje. Na razie nie jesteśmy w stanie ich potwierdzić. W relacji pojawia się liczba. Ten więzień podaje, że może być ich około trzystu. To oczywiście może też być tylko jego wyobrażenie. To są okoliczności kiedy ludziom towarzyszy strach. Może było ich dużo, ale czy trzystu, tego w tej chwili nie jesteśmy w stanie potwierdzić
- mówi doktor Pawlak-Weiss. 

Prace prowadzone będą do czasu wydobycie ostatnich szczątków. Mogą potrwać nawet rok. Na terenie byłego obozu jest jeszcze jeden rów lotniczy. Niewykluczone, że on też zostanie sprawdzony. 

Śledczy i archeolodzy muszą teraz zebrać każdy element, który tam się pojawi. Guzik, numer więźniarski czy kawałki materiału będą poddawane ekspertyzom, które mogą pozwolić na ustalenie tożsamości pogrzebanych osób. O szansach identyfikacji szczątków pracownicy IPN na tym etapie nie chcą mówić. 

Ostatnie odkrycie i wydobycie dużej mogiły więźniów KL Gross Rosen i jego filii miało miejsce ponad 30 lat temu w okolicach Zamku Książ. W latach 50. ubiegłego wieku zbiorową mogiłę odnaleziono także w Rogoźnicy, poza terenem byłego obozu.