Umowa o małym ruchu granicznym między Polską a Ukrainą zacznie działać najwcześniej na początku czerwca - dowiedział się nieoficjalnie reporter RMF FM Krzysztof Zasada. Chociaż wszelkie techniczne sprawy już ustalono, cały czas trwają żmudne czynności związane z ratyfikacją dokumentu.

Procedura uruchomienia uproszczonego ruchu granicznego na przejściu polsko-ukraińskim jest bardzo zawiła. Choć Sejm upoważnił prezydenta do ratyfikacji umowy na początku marca, to na jej faktyczne wejście w życie trzeba będzie jeszcze poczekać. Dopiero dzisiaj weszła bowiem w życie ustawa, która daje prezydentowi możliwość podpisania dokumentu. Samą umowę Lech Kaczyński ma już od środy. Przejrzeli ją prawnicy i przesłali do kontrasygnaty premierowi. Po tym, jak podpisze ją Donald Tusk, musi wrócić do prezydenta, który ostatecznie ją zatwierdzi.

Na tym jednak nie koniec. Kancelaria Prezydenta, po ratyfikacji, przekazuje umowę MSZi. Ten dokonuje tak zwanej notyfikacji, czyli wysyła ją do Kijowa. Od tego momentu musi minąć jeszcze 10 dni, by faktycznie ruszył mały ruch graniczny. Po jego uruchomieniu mieszkańcy stref przygranicznych obejmujących około 1600 polskich i 1100 ukraińskich miejscowości będą mogli przekraczać granice bez wiz.

Na ustawę czekają przede wszystkim handlowcy

W ciągu roku, z rynku leżącego przy polsko-ukraińskiej granicy Chełma, zniknęło ponad 500 firm. Mieszkańcy miasta już od roku czekają na wejście w życie umowy o małym ruchu granicznym, dzięki której Ukraińcy znów pojawiliby się na tamtejszych bazarach i w hurtowniach. Chełmskie sklepy i targowiska, które żyły z Ukraińców wciąż wegetują.

Handlowcy żalą się, że ich obroty spadły ostatnio blisko o 30%. Chwalą też ukraińskich klientów, którzy szybko wiążą się z miejscem, w którym kupują. Z przedsiębiorcami i prezydent Chełma Agatą Fisz rozmawiał reporter RMF FM Krzysztof Kot: