Ministerstwo Obrony Narodowej od ponad tygodnia nie odpowiada, więc prezydent Poznania podjął decyzję dotyczącą obchodów 60. rocznicy Poznańskiego Czerwca’56 - nie będzie odczytywania nazwisk osób, które zginęły w 2010 roku w lotniczej katastrofie w Smoleńsku. Jacek Jaśkowiak taką informację wysłał wojsku.

Ministerstwo Obrony Narodowej od ponad tygodnia nie odpowiada, więc prezydent Poznania podjął decyzję dotyczącą obchodów 60. rocznicy Poznańskiego Czerwca’56 - nie będzie odczytywania nazwisk osób, które zginęły w 2010 roku w lotniczej katastrofie w Smoleńsku. Jacek Jaśkowiak taką informację wysłał wojsku.
Manifestacje podczas Czerwca'56 / CAF /PAP

Wobec milczenia ministra obrony narodowej zdecydowałem się wysłać pismo do dowódcy Garnizonu Poznań. Proszę o obecność wojska, o asystę, ale jednocześnie informuję, że nie widzę możliwości tzw. apelu smoleńskiego. Będzie odczytany apel cywilny z nazwiskami osób, które zginęły w trakcie Czerwca'56 - oznajmił Jaśkowiak.

Zamieszanie wokół wojskowej asysty zaczęło się, gdy komendant Garnizonu Poznań poinformował, że wojsko wyśle żołnierzy na uroczystości. W wersji apelu pamięci przedstawionej przez wojskowych obok nazwisk ofiar walk z komunistyczną władzą pojawiła się lista osób, które zginęły w prezydenckim samolocie.

Według dowódcy Garnizonu majora Wojciecha Nawrockiego już w styczniu Ministerstwo Obrony Narodowej wydało zalecenie wszystkim garnizonom w Polsce, by w trakcie uroczystości z apelem pamięci i udziałem wojska były odczytywane nazwiska Lecha i Marii Kaczyńskich, Ryszarda Kaczorowskiego oraz poległych duchownych i wojskowych.

Dopytywane o to zalecenie MON wydawało sprzeczne komunikaty - raz, że nie ma takiego warunku, innym razem, że to tylko zalecenie bez wagi aktu prawnego. Ostatecznie minister Antoni Macierewicz przyznał, że nie wydał rozkazu, ale nie wyobraża sobie by wskazane przez niego osoby nie były odczytywane, bo to największa tragedia w najnowszej historii Polski.

Wtorkową decyzję Jacka Jaśkowiaka kombatanci i uczestnicy wydarzeń Poznańskiego Czerwca oceniają różnie. W komitecie organizacyjnym obchodów oprócz Urzędu Miasta i „Solidarności” są trzy organizacje kombatanckie. Aleksandra Banasiak z najliczniejszego Stowarzyszenia "Poznański Czerwiec'56" twierdzi, że w pełni popiera stanowisko Jaśkowiaka. Poznaniacy wyszli wtedy na ulice mimo zakazu władzy. Jak się mają ci polegli w tamtym czerwcu do osób, które zginęły w samolocie w Smoleńsku? - pyta Banasiak, pielęgniarka pomagająca przed 60 lat uczestnikom walk. Podchodzą do mnie ludzie na ulicy i mówią: "Co wy robicie? Nie dopuśćcie do odczytania tego apelu". Dlatego jestem przeciwna mieszaniu dwóch odrębnych wydarzeń - mówi.

Banasiak dodaje, że z siedmiu osób z zarządu Stowarzyszenia sześć zgadza się z rezygnacją z wojskowej asysty, jeśli warunkiem jest apel smoleński. Siódma osoba wstrzymała się od głosu.

Zupełnie innego zdania jest Włodzimierz Marciniak ze Związku Kombatantów i Uczestników Poznańskiego Czerwca. Po pierwsze rozkaz jest rozkaz - tłumaczy Marciniak stanowisko dowódcy poznańskiego garnizonu. Po drugie apel smoleński ma rację bytu na tych uroczystościach, bo do dnia dzisiejszego sprawa nie jest wyjaśniona. Czy to było zestrzelenie, czy złe naprowadzenie, czy to był wybuch? Zginęła elita naszego kraju i dlatego należy to odczytać - uważa Marciniak.

Dyskusja dotyczy części obchodów, które wieczorem 28 czerwca odbędą się na Placu Mickiewicza. Tam stoi Pomnik Poznańskiego Czerwca. Uroczystości będą jednak odbywać się przez cały dzień, w różnych miejscach. Włodzimierz Marciniak zapowiada, że na ulicy Kochanowskiego, przy pomniku z nazwiskami ofiar Czerwca’56 apel smoleński zostanie odczytany. Według nieoficjalnych informacji możliwe, że obecni tam będą prezydent Polski i Węgier czy szef polskiego MON (na razie ich przyjazd nie jest potwierdzony). Wieczorny, z założenia najważniejszy, punkt obchodów na Placu Mickiewicza, może się odbyć bez udziału władz centralnych.

(mpw)