20 osób, uczestników obozu młodzieżowego z Warszawy, którzy zasłabli w trakcie wędrówki, ewakuowali w nocy bieszczadzcy ratownicy górscy. Trzy osoby z odmrożeniami, w stanie skrajnego wyczerpania, przewieziono do szpitala w Ustrzykach Dolnych. Ich stan się poprawia.

Cała trójka jest w stanie ogólnym dobrym. Są wyczerpani, wyziębieni. Jedna z nich miała delikatne odmrożenia palców stóp. Mamy nadzieję, że po odpoczynku, dogrzaniu, będą mieć szansę, by jutro opuścić szpital - powiedział RMF FM Marek Kęska, dyrektor szpitala w Ustrzykach Dolnych.

Młodzi ludzie wyszli wczoraj w góry z Ustrzyk Górnych. Kilka godzin później dwie osoby zasłabły na Przełęczy Bukowskiej. Z gór sprowadzili je ratownicy, a reszta grupy ruszyła w dalszą trasę.

Opiekun zdecydował, że reszta jest w stanie dalej maszerować i podjął ryzyko tej wędrówki. Około godziny 18 zaczęła się tragedia, po kolei uczestnicy zaczęli słabnąć. Doszło do odmrożeń - powiedział RMF FM, Grzegorz Chudzik, naczelnik bieszczadzkiego oddziału GOPR.

Nad ranem z gór sprowadzono kolejnych 18 osób. Ratownikom pomagali pogranicznicy, pracownicy Bieszczadzkiego Parku Narodowego, a nawet inni turyści. Sami ratownicy mówią, że wszystko skończyło się szczęśliwie tylko dlatego, że noc była ciepła. Poprzedniej nocy w Bieszczadach szalała burza śnieżna.