Przed łódzkim sądem stanie 23-latek oskarżony o usiłowanie zabójstwa mężczyzny, który ze znajomymi wychodził z jednego z łódzkich klubów. Napastnik zaatakował go nożem i uciekł. Był poszukiwany listem gończym. Po pół roku sam zgłosił się do prokuratury.

Według śledczych, oskarżony Sergiusz J. wraz ze swymi kolegami chciał wejść do jednego z klubów na ul. Moniuszki w Łodzi. Pracownicy ochrony nie chcieli jednak ich wpuścić. Wcześniej cała piątka została wyproszona z innego pubu za agresywne zachowanie.

W czasie, kiedy trwała przepychanka z ochroną, z klubu wychodził wraz ze swoją dziewczyną oraz dwoma kolegami 31-letni łodzianin. Zwrócił on mężczyznom uwagę, że blokują drzwi. Uwaga ta wywołała agresję u podejrzanego, który wyciągnął z kieszeni nóż i ugodził nim pięciokrotnie 31-latka. Ranił też dziewczynę. Następnie uciekł, podobnie jak jego koledzy.

31-latek w stanie ciężkim trafił do szpitala, gdzie bardzo długo walczył o życie. Powołany biegły ocenił, że doszło do spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Kobieta natomiast doznała rany ciętej ręki.

W śledztwie Sergiusz J. poddany był badaniu sądowo-psychiatrycznemu, a następnie obserwacji. Ostatecznie biegli stwierdzili, że w chwili czynu jego poczytalność była ograniczona w stopniu znacznym. Podczas przesłuchania, nie przyznał się do zarzutów podając, że działał w obronie koniecznej. To jednak - jak twierdzą śledczy - "nie znajduje odzwierciedlenia w zeznaniach przesłuchanych osób, zapisach monitoringu i obrazie spowodowanych obrażeń".

Oskarżonemu grozi dożywocie.

(fg)