Nowoczesne, sześciokrotnie zabezpieczone recepty zgodnie z zapowiedziami resortu zdrowia miały obowiązywać od lipca zeszłego roku. Później od października, lutego, a teraz Ewa Kopacz mówi już o pierwszym kwietnia. Skąd te opóźnienia?

Ministerstwo nieoficjalnie za bałagan obwinia Narodowy Fundusz Zdrowia, który podobno spóźnia się z ogłoszeniem przetargu na wykonawcę recept. Z kolei fundusz, także nieoficjalnie, odpowiada – ministerstwo nie zakończyło jeszcze koniecznych do tego prac legislacyjnych.

Resort zdrowia tłumaczy, że przetarg z rozporządzeniem nie ma nic wspólnego. Z kolei na ogłoszenie przetargu czeka najbardziej prawdopodobny wykonawca recept, czyli Państwowa Wytwórnia Papierów Wartościowych. Nie może ruszyć do pracy, ponieważ konkurs nie został jeszcze rozstrzygnięty.

W ten sposób kółko się zamyka, a my jak nie mieliśmy, tak dalej nie mamy nowych recept. Mimo że 14 maja wiceminister Marek Twardowski zapowiadał: W Europie, jak państwo nawet poszukacie, nie znajdziecie lepiej zabezpieczonej recepty. Po ośmiu miesiącach nie znajdujemy jej nawet w Polsce.