Właściciel mieszkania w kamienicy przy Noakowskiego w Warszawie, ciężko ranny po poniedziałkowym wybuchu, dwa lata temu sam zrezygnował z podłączenia do miejskiej sieci gazowej - ustalił reporter RMF FM Mariusz Piekarski. Z mieszkania właśnie tego mężczyzny strażacy wynieśli dwie butle z propanem-butanem.

Z miejskiej sieci mężczyzna zrezygnował zapewne z oszczędności, ale z całą pewnością nie można tego stwierdzić - mężczyzna jest w bardzo ciężkim stanie i nie można go przesłuchać.

Jak ustalił nasz dziennikarz, gdy do kamienicy przy Noakowskiego doprowadzono ciepłą wodę i zdemontowano wszystkie piecyki gazowe, mężczyzna wypowiedział umowę w gazowni. Sąsiadom mówił, że będzie korzystał z kuchenki elektrycznej. Także w przeglądach kominiarskich - jak dowiedział się Mariusz Piekarski - od dwóch lat jest informacja, że w tym mieszkaniu nie powinno być gazu.

To, że przyczyną wybuchu były butle z propanem-butanem, które znaleźli strażacy, musi jednak potwierdzić jeszcze biegły powołany przez prokuraturę.

Na razie zaś rzeczoznawca wynajęty przez wspólnotę mieszkaniową ocenia, kiedy do niezniszczonych lokali będą mogli wrócić mieszkańcy.

(edbie)