Schronieniem dla byłych i skompromitowanych liderów SLD po najbliższych wyborach będzie Senat. Nowe kierownictwo partii nie godzi się bowiem na ich kandydowanie z list wyborczych do Sejmu.

W całym zamieszaniu nie wiadomo, co jest dziwaczniejsze: taktyka SLD, czy to jak łatwo opinia publiczna przyjmuje zapewnienia nowego kierownictwa. Zabieg jest prosty i polega na oświadczeniu, że panowie: Miller, Oleksy, Jaskiernia, Kurczuk, Dyduch czy Ciesielski nie będą już politykami istotnymi i wpływowymi, bo nie będą już posłami, a jedynie senatorami.

Nowy aparat partyjny uważa, że Senat te postaci zmarginalizuje. Z Warszawy relacjonuje Tomasz Skory: