Negocjatorzy izraelscy i palestyńscy spotkali się w nocy ze środy na czwartek na granicy między Izraelem i Strefą Gazy.

Szczegółów nie ujawniono. Anonimowy przedstawiciel strony izraelskiej powiedział jedynie, że "było to dobre spotkanie", a jego wyniki zostaną zweryfikowane w praktyce. Izrael był reprezentowany przez członka gabinetu Ehuda Baraka, ministra Amnona Lipkina-Szahaka, a Palestyńczycy - przez negocjatora Saeba Eekata oraz Mohammeda Dahlana i Dżibrila Rajouba, odpowiedzialnych za bezpieczeństwo w Strefie Gazy i na Zachodnim Brzegu Jordanu. Wcześniej Lipkin-Szahak przeprowadził rozmowy z liderem Autonomii

Palestyńskiej Jaserem Arafatem.

W Waszyngtonie obserwują z napięciem...

Na wyniki tych dyskusji w napięciu czeka administracja Billa Clintona, która nie traci nadziei na powodzenie swojej misji mediacyjnej. "Prezydent nadal ma nadzieję na zmniejszenie rozbieżności stanowisk i osiągnięcie porozumienia między obu stronami w krótkim czasie, jaki nam pozostał" - powiedział rzecznik departamentu Richard Boucher. Podkreślił, że "podróż Rossa nie jest odwołana, lecz wstrzymana". Nie wyklucza się, że jeszcze dziś Ross poleci na Bliski Wschód. "Prezydent chce się przekonać, czy jest postęp w sprawie zredukowania przemocy w regionie. Palestyńczycy i Izraelczycy prowadzą obecnie rozmowy na temat bezpieczeństwa. Były pewne zachęcające kontakty w tym względzie i chcemy stwierdzić, jak postępują te rozmowy" - dodał Boucher. O odłożeniu wizyty Rossa poinformowała sekretarz stanu Madeleine Albright, wyjaśniając, że jego podróż wstrzymano do czasu zakończenia rozmów palestyńsko-izraelskich w sprawie ograniczenia obecnych walk.

Plan Clintona

Przewiduje on, że Palestyńczycy przejęliby kontrolę nad częścią świętych miejsc na Wzgórzu Świątynnym w Jerozolimie. Według propozycji prezydenta USA, uchodźcy palestyńscy nie mogliby wrócić do swoich dawnych domów w Izraelu, lecz tylko na okupowane obecnie terytoria Zachodniego Brzegu i Gazy, gdzie powstałoby państwo palestyńskie. Jednak ani jedna ani druga strona nie chce zaakceptować tych warunków. Administracja Clintona chce, żeby obie strony zgodziły się przynajmniej na uwieńczenie negocjacji "oświadczeniem prezydenckim", w którym znalazłyby się ramowe, ogólnikowe uzgodnienia, mające stać się podstawą przyszłej ugody. Palestyńczycy twierdzą jednak, że interesuje ich tylko porozumienie określające "trwały status" rozwiązań we wszystkich spornych sprawach. Chodzi tu o granice przyszłego państwa palestyńskiego, los uchodźców palestyńskich i status Jerozolimy, w której obie strony chcą widzieć swoją stolicę.

Foto EPA

05:25