Eurodeputowany Platformy Obywatelskiej Sławomir Nitras jest na ostatnim miejscu wśród polskich eurodeputowanych w rankingu VoteWatch.eu jeżeli chodzi o udział w głosowaniach na sesjach plenarnych. Razem z nim równie rzadko w głosowaniach biorą udział Zbigniew Ziobro i Mariusz Kamiński. Udział wszystkich trzech w głosowaniach na sesjach w Brukseli i Strasburgu wynosi 69 procent.

W skali całego europarlamentu liczącego 736 posłów Nitras zajmuje 25 miejsce od końca.

Nitras nie jest także autorem żadnego raportu, żadnej rezolucji czy opinii. Słabo angażuje się więc w prace europarlamentu. W styczniu (26 i 27 stycznia) opuścił ważne, dwudniowe posiedzenie swojej komisji ds. ekonomicznych i walutowych, na której jednym z punktów było bezpieczeństwo dostaw gazu. Omawiany był także kryzys finansowy.

W styczniu Nitras był nieobecny podczas jednego dnia sesji plenarnej. Natomiast miesiąc później opuścił już praktycznie całą sesję. Jego podpis na liście obecności pojawia się tylko jednego dnia, podczas gdy sesja plenarna jest czterodniowa. Na ostatniej sesji plenarnej w marcu jest wprawdzie podpisany na liście, ale gdy 24 marca korespondentka RMF FM telefonowała do niego na komórkę w momencie rozpoczynania się sesji o godzinie 15.00, przyznał, że jest dopiero na lotnisku w Polsce. Spóźnił się więc kilka godzin.

A to nie jedyne zarzuty pod adresem Nitrasa. Każdy deputowany może zaprosić w roku 100 osób na koszt Parlamentu Europejskiego. Jak wyjaśnia rzecznik Parlamentu Jaume Duch zazwyczaj deputowani zapraszają uczniów, studentów, związkowców, samorządowców, a także gospodynie domowe czy rolników. A Nitras organizuje wycieczkę dla kolegów partyjnych z Sejmu. I uważa, że to świetny pomysł.

Nitras stwierdził w telefonicznej rozmowie z korespondentką RMF FM, że polski poseł nie ma możliwości, żeby sobie sfinansować podróż. I dodaje, że posłowie nie znają instytucji europejskich. Dzięki Nitrasowi będą więc mogli poszerzyć wiedzę i zobaczyć, jak to funkcjonuje. Więc to będzie tylko dobrze - podsumowuje poseł. Zapraszanie kolegów do PE nie jest oczywiście niezgodne z prawem, ale żaden z szanujących się eurodeputowanych tego nie robi.

Dla przykładu były prezydent Litwy, a obecnie eurodeputowany Vitautas Landsbergis zaprasza młodzież, byłych deputowanych do pierwszego sejmu niepodległej Litwy, weteranów walki o niepodległość bo dla nich to jest to o co walczyli. Nigdy nie zaprosił deputowanego z obecnego litewskiego Sejmu.

Zobacz również

Eurodeputowani pod lupą RMF FM. Tworzymy ranking leniuchów

Gdzie się podział Jacek Kurski? Zobacz film