Częstochowska prokuratura umorzyła śledztwo ws. trutki na szczury znalezionej w mleku w proszku wyprodukowanym przez spółdzielnię ze Szczekocin. Powodem takiej decyzji było niewykrycie osoby, która doprowadziła do zanieczyszczenia.

Śledztwo było prowadzone pod kątem art. 165 Kodeksu karnego. Mówi on o sprowadzeniu niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób lub szkody dla mienia w wielkich rozmiarach poprzez wprowadzenie do obrotu środków spożywczych, które nie odpowiadają warunkom jakości. W tym przypadku, mimo braku realnego zagrożenia dla zdrowia i życia, niewątpliwie doszło do szkody materialnej - tłumaczył rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie Tomasz Ozimek. Trzeba było nie tylko wycofać całą podejrzaną partię mleka, ale też wyroby, które z niej wyprodukowano - dodał.

Decyzja o umorzeniu postępowania nie jest prawomocna. Mogą ją zaskarżyć firmy, do których trafiło mleko z podejrzanej partii. 

Podejrzany granulat i fragmenty opakowania po trutce w workach z mlekiem znalazł prawie rok temu pracownik firmy Magnolia z woj. lubuskiego. Inspekcja sanitarna ustaliła, że podejrzana partia mleka została wyprodukowana przez Okręgową Spółdzielnię Mleczarską "Rokitnianka" ze Szczekocin. Kupiło je osiem firm w kraju.

Po badaniach okazało się, że środek znaleziony w mleku to bromadiolon używany do uśmiercania gryzoni. Biegły z zakresu toksykologii ustalił, że ilość preparatu znaleziona w workach z mlekiem nie mogła zagrażać życiu ani zdrowiu ludzi.

Śledczy ujawnili, że na fragmentach opakowania po trutce znalezionego w workach z mlekiem znaleziono ślady linii papilarnych. Nie nadawały się jednak do analizy i nie pozwoliły na wykrycie sprawcy.

(mn)