Polskie drogi są remontowane byle jak, na podstawie niechlujnych projektów, a zarządcy dróg nie potrafią wyegzekwować odpowiedniej jakości remontów. Najwyższa Izba Kontroli właśnie potwierdziła to, co kierowcy codziennie widzą zza szyb swoich samochodów.

Odpowiedzialność za bałagan jest zbiorowa – wszystkie zarządy dróg są tak samo winne partactwu przy remontach tras. Nie ma nad nimi należytej kontroli, więc wykonawcy stosują gorsze materiały i w efekcie nasze drogi już w dwa lata po oddaniu do użytku pękają, pojawiają się na nich koleiny i zapadają studzienki.

Tylko jedno mają na swoje usprawiedliwienie drogowcy. Mnogość przepisów, na podstawie których działają - mówi wiceprezes Najwyższej Izby Kontroli Jacek Kościelniak. Drogowcy stosują przepisy 38 ustaw oraz 83 aktów wykonawczych do tych ustaw, towarzyszy im jeszcze 1100 norm i ponad 100 wytycznych. Nie zmienia to jednak faktu, że drogowcy beztrosko marnują publiczne pieniądze.