70 procent jezdni w Warszawie wymaga naprawy, w Krakowie i Gdańsku ponad połowa dróg nie nadaje się do użytkowania – wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli, do którego dotarł reporter RMF FM Mateusz Wróbel. Za fatalny stan dróg i chodników NIK obwinia prezydentów największych miast. Najgorsze jednak jest to, że gdy jedne służby zrobią nową drogę, inne później ją rozkopią.

Bo nie ma koordynacji. Zarządcy dróg i podziemnych sieci np. kanalizacji, czy ciepłowniczych, nie informują się wzajemnie o swoich zamierzeniach. Jeden z takich przypadków miał miejsce w Gdańsku: Po pięciu miesiącach od wyremontowania ulicy Mickiewicza i Hallera, rozpoczęto roboty sieci wodociągowej i kanalizacyjnej, niszcząc nawierzchnię pięć miesięcy temu położoną - mówił Jacek Jezierski, prezes NIK.

W Warszawie aż jedna trzecia dróg po przebudowie lub po usunięciu jakiejś awarii nie wróciła do poprzedniego stanu. W Łodzi zrezygnowano z już zaplanowanych prac, bo urzędnicy bali się paraliżu komunikacyjnego. Co prawda, Warszawa jako jedyne miasto utworzyło biuro koordynacji remontów, ale wyniki kontroli pokazały, że jego działalność jest nieskuteczna.

Urzędnicy biura podkreślają, że działa ono dopiero od roku, a winą za wszelkie inne niepowodzenia obarczają poprzednią ekipę. Posłuchaj relacji Mateusza Wróbla:

Najgorsza sytuacja jest właśnie w Warszawie, gdzie natychmiastowej naprawy wymaga ponad 70% dróg. W Krakowie - 60 proc., w Gdańsku - ponad połowa, we Wrocławiu - 49 proc., w Łodzi - 48 proc. Nieźle jest w Katowicach, gdzie trzeba załatać tylko 16% ulic.