Wraca propagandowy pomysł b. ministra zdrowia Mariusza Łapińskiego - „leki za złotówkę”. Resort zdrowia przygotował projekt liczący 165 pozycji. Nie oznacza to jednak, że na liście jest tyle leków. Powtarzają się one pod różnymi nazwami i w różnych dawkach.

To kolejny projekt listy, która - na marginesie mówiąc - miała obowiązywać już rok temu. Nowa lista różni się od swoich poprzedniczek przede wszystkim tym, że ze względów oszczędnościowych, jest nieco krótsza.

Nie oznacza to jednak, że usunięto z niej preparaty, co do których od dawna pojawiały się zastrzeżenia; wątpliwe leki pozostały. Na przykład jeden z tych leków. Konsultant krajowy wyraził zdziwienie, że tego typu lek znalazł się z takim wskazaniem (umieszczeniem na liście, przyp. RMF) - mówi o bardzo tanim leku na zapalenie stawów Irena Rej z Izby Farmacja Polska.

Podobnie wygląda sprawa z wieloma innymi preparatami z ministerialnego spisu, które i bez umieszczania ich na liście są bardzo tanie. W większości kosztują 2,5 zł, a w 16 przypadkach nawet poniżej tej sumy.

Kolejnym absurdem jest umieszczenie na liście leków, które różnią się od siebie jedynie wielkością opakowania. Logika wskazuje bowiem, że pacjenci i tak będą wybierać te największe, a budżet będzie dopłacał do domowych zapasów... Posłuchaj relacji reporterki RMF, Agnieszki Burzyńskiej:

09:15