Nikt nie może kontrolować 250 tys. mundurowych na zwolnieniu lekarskim, a budżet państwa traci na tym miliony złotych. Policjanci czy żołnierze uciekają na chorobowe, a następnego dnia wyjeżdżają na wycieczkę albo sobie dorabiają - twierdzi "Gazeta Wyborcza".

Sprawa dotyczy policjantów, żołnierzy, strażaków, celników, funkcjonariuszy straży granicznej, BOR, CBA i ABW. Sami tylko policjanci biorą co miesiąc 192 tys. zwolnień lekarskich. W policji pracuje ok. 90 tys. osób. Na służbę każdego dnia nie stawia się 6 tys. funkcjonariuszy. To tak, jakby zamknąć dwie średniej wielkości komendy wojewódzkie lub 20 komend powiatowych. Chorować się opłaca. Mundurowi na zwolnieniu dostają 100 proc. pensji oraz nagrody i dodatki.

Ile zwolnień jest fikcyjnych? Nikt tego nie wie. Cywila na zwolnieniu może sprawdzić ZUS. Kontrolerzy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych nic nie mogą jednak zrobić funkcjonariuszom, bo nie podlegają oni pod ZUS. Zasiłki chorobowe i emerytury żołnierza czy policjanta wypłaca bezpośrednio budżet państwa. Co na to sami zainteresowani? Protestują. - Przecież policjant sam sobie zwolnień nie wystawia - tłumaczy Antoni Duda, przewodniczący związku zawodowego policjantów.