Wysłannik ONZ na Bliski Wschód apeluje do Libanu o "powstrzymanie kolejnych prowokacji" na pograniczu izraelsko - libańskim. Dziś doszło tam do starć w których ranne zostały co najmniej trzy osoby.

Terje Red Larsen kursuje obecnie między Izraelem a Libanem starając się przywrócić spokój w regionie i wypełnić siłami pokojowymi Narodów Zjednoczonych próżnię jaka powstała w południowym Libanie po wycofaniu się, po dwudziestu dwóch latach okupacji, izraelskich wojsk. Sytuacja jest o tyle skomplikowana, że opuszczone tereny zajęli częściowo bojownicy z islamskiego ugrupowania Hezbollah. Na dodatek wyjeżdżający z Libanu izraelscy żołnierze zaminowali swoje dawne posterunki i wiele dróg. Dziś po południu podczas eksplozji jednej z min zginęły dwie libańskie dziewczynki - ośmio i dziesięcioletnia - sześć innych osób zostało rannych.

Przez cały dzień w południowym Libanie, wzdłuż zasieków granicznych trwały gwałtowne demonstracje antyizraelskie. Zwolennicy Hezbollahu machali żółtymi flagami tej organizacji i obrzucali kamieniami żołnierzy izraelskich. Około 20 libańskich demonstrantów wdarło się także na teren państwa żydowskiego. Wcześniej tłum siłą przewrócił ogrodzenie, obrzucił także kamieniami żołnierzy izraelskich. Ci, jak dotąd nie odpowiadali ogniem, ale pojawiły się doniesienia o tym, że 15-letni Libańczyk został zraniony gumowym pociskiem. Tel Aviv, Eli Barbur:

Tymczasem władze w Tel Avivie potwierdziły także, iż żołnierze opuścili dwa posterunki w spornym rejonie Szeeby. Całkowitego oddania tych terenów domagali się islamscy terroryści z Hezbollahu, uzależniając od tego zakończenie prowadzonej od wielu lat kampanii ataków na Izrael.

Rząd Ehuda Baraka oświadczył także, iż wypłaci 60 milionów dolarów w formie odszkodowań dla bojowników Armii Południowego Libanu, którzy schronili się w państwie izraelskim. Około 6,5 tysiąca osób uciekło przez granicę po wycofaniu się z południowego Libanu wojsk izraelskich. Obawiali się zemsty Libańczyków. Armia Południowego Libanu liczyła dwa i pół tysiąca milicjantów, uzbrojonych, szkolonych i opłacanych przez Izrael.

Równocześnie premier Izraela Ehud Barak oznajmił, że nie odda Libanowi Szeeby, skrawka ziemi, który kiedyś należał do Syrii, a do którego prawa roszczą sobie władze w Beirucie. O sprawie Szeby, która nie została uwzględniona w żadnej z rezolucji ONZ przypomniało, po wycofaniu się izraelskich wojsk z Południowego Libanu, ugrupowanie Hezbollah. Islamiści zapowiadają, że będą walczyć przeciwko Izraelowi dopóki i ten skrawek ziemi nie zostanie "wyzwolony".

Wiadomości RMF FM 11:45

Ostatnie zmiany 13:45, 14:45, 19:45