Od kilku dni wysokie napięcie utrzymuje się na administracyjnej granicy Gruzji i samozwańczej republiki Abchazji. Jak twierdzą władze abchaskie, w dzisiejszych walkach zginęło 15 partyzantów. Ponad tydzień temu wdarli się oni od strony Gruzji do wąwozu rzeki Kodorii.

Wojna abchasko-gruzińska zaczęła się 10 lat temu po rozpadzie Związku Radzieckiego Abchazi ogłosili niepodległość i rozpoczęli powstanie. Wspomagali ich Rosjanie, którzy chcieli utemperować przesadne ambicje władz Gruzji. Od 1994 roku w Abchazji na prośbę Gruzji stacjonują rosyjskie siły pokojowe. Jednak władza Tbilisi tam nie sięga. Nie do końca jest jasne co stało się przyczyną tak nagłego wzrostu napięcia przed tygodniem. Nie wykluczone, że Tbilisi chciało się pozbyć czeczeńskich partyzantów, którzy założyli swoje obozy w północnej części Gruzji, a przy okazji może odzyskać część abchazkich ziem. Przez wąwóz Kodori do Abchazji wdarło się pół tysiąca żołnierzy, dowodzony prawdopodobnie przez znanego czeczeńskiego dowódcę Rusłana Gałajewa. Jednak Abchazowie zaczęli się bronić. Oddział wpadł w okrążenie i teraz próbuje się z niego wyrwać. Od kilku dni w wąwozie dochodzi do starć abchaskich ochotników i czeczeńskich partyzantów. Kilka dni temu Tbilisi zażądało wycofania się rosyjskich sił pokojowych, a Abchazowie ogłosili dzisiaj, że chcą przyłączyć się do Rosji. Rosja natomiast twierdzi, że nie ma zamiaru naruszać autonomii terytorialnej Gruzji.

14:45