Przedszkolom powstałym dzięki unijnym dotacjom grozi likwidacja - alarmuje "Dziennik Gazeta Prawna". Taki los może spotkać nawet połowę tych placówek. Przyczyna jest bardzo prozaiczna: kończy się unijne wsparcie, a gmin nie stać na utrzymywanie tych przedszkoli.

Dzięki miliardowi złotych z Unii powstało ok. 2,6 tys. placówek, w których opiekę znalazło 70 tys. maluchów. Teraz ich liczba spadnie. Niestety nie wystarczy miejsc dla dzieci w publicznych przedszkolach.

Największy kłopot mają rodzice trzy- i czterolatków, a to dlatego, że w myśl reformy edukacyjnej, gminy są zobowiązane zapewnić miejsce każdemu pięcio- i sześciolatkowi. To jest więc dla nich priorytetem. Aby wywiązać się z ustawowych wymogów wobec pięcio- i sześciolatków, samorządy ratują się tworzeniem oddziałów zerowych przy szkołach podstawowych.

Mimo kłopotów samorządy nie boją się sankcji za niezapewnienie dzieciom miejsc w przedszkolu. Ustawa o systemie oświaty nie przewiduje za to żadnych kar. Prawnicy przyznają jednak, że rodzice mogą domagać się od samorządów realizacji ich zadań i zapewnienia wszystkim miejsc w przedszkolu. Mogą też złożyć pozew do sądu cywilnego wraz z wnioskiem o nakazanie przyjęcia dziecka do przedszkola.

Prawnicy zachęcają też rodziców do składania pozwów zbiorowych. Może je złożyć grupa co najmniej 10 rodziców. Mają prawo zażądać od gminy zwrotu kosztów za wynajęcie niani lub skorzystanie z prywatnego przedszkola.