Oskarżony o korupcję były prezydent Świętochłowic Eugeniusz Moś powtórzył, że nie przyznaje się do winy. Przed Sądem Rejonowym w Mikołowie miał dziś ruszyć proces, w którym poza nim odpowiadają cztery inne osoby, wśród nich współpracownicy z magistratu.

Sprawa nie ruszyła, bo sąd uznał, że dwojga spośród oskarżonych nie może bronić ten sam adwokat - ze względu na konflikt interesów. Kolejny termin został wyznaczony na listopad.

Zdaniem prokuratury Moś żądał łapówek i przyjmował je w czasie, gdy pełnił urząd prezydenta. W rozmowie z dziennikarzami były prezydent powiedział, że zamierza walczyć w sądzie o odzyskanie dobrego imienia.

Niezmiennie twierdzę, że jestem niewinny i mam nadzieję, że dzięki sądowi będę oczyszczony z zarzutów i zostanę uniewinniony - oświadczył Moś. Pytany, co zatem kierowało osobami, które złożyły obciążające go zeznania, wyraził nadzieję, że okaże się to w procesie.

Ja się czuję bardzo skrzywdzony. Moje życie bardzo się zmieniło. Moja rodzina bardzo ucierpiała, ale nie tylko moja, bo na ławie oskarżenia siedzą jeszcze inni, również niewinni - powiedział Moś. Podtrzymał zgodę na ujawnianie nazwiska i wizerunku, za wyjątkiem sali sądowej.

Termin kolejnej rozprawy został wyznaczony na 4 listopada. Prokurator powinien wówczas odczytać akt oskarżenia, po czym sąd rozpocznie odbieranie wyjaśnień od oskarżonych.