Nie będzie wniosku o postawienie Donalda Tuska przed Trybunałem Stanu za tryb odwołania szefa CBA Mariusza Kamińskiego. Ani prezydent, ani klub Prawa i Sprawiedliwości o to nie wystąpią. Byłby to bowiem czysto symboliczny gest bez szans na przegłosowanie go w Sejmie. Inicjatywę przejął europoseł PiS Marek Migalski.

PiS nie będzie występował o Trybunał Stanu dla Tuska, bo taki wniosek na pewno przepadłby w Sejmie. Arytmetyka jest brutalna - do poparcia inicjatywy potrzeba 276 posłów. A po mobilizacji całej opozycji, w tym wszystkich kół i posłów niezrzeszonych wciąż brakowałoby ponad 50 szabel. Nie pomogłaby nawet zgoda PSL-u, bo za stawianiem premiera przed Trybunałem musiałoby zagłosować jeszcze co najmniej 20 posłów Platformy Obywatelskiej.

Z tego też powodu mało prawdopodobne jest, by z taką inicjatywą wystąpił prezydent. Awantury skazane na klęskę nie są bowiem zbyt nęcące. Co innego, straszenie premiera. To ostanie jeszcze trochę potrwa. Szef prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego Aleksander Szczygło w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" zapowiedział , że będzie rekomendował prezydentowi Trybunał Stanu dla Donalda Tuska. Powód: premier nie czekał na pisemną opinię Lecha Kaczyńskiego i odwołał wczoraj szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego.

Z inicjatywą wystąpił natomiast europoseł Prawa i Sprawiedliwości. Marek Migalski postanowił złożyć zawiadomienie do Prokuratora Krajowego w związku z podejrzeniem o popełnienie przestępstwa przez Donalda Tuska. Dzisiaj wysyłam pismo do Prokuratora Krajowego (...), dlatego że osoba premiera wymaga, żeby to nie byłą jakaś prokuratura rejonowa w jednym z miast czy miasteczek - stwierdził Migalski, najwyraźniej robiąc aluzję do prokuratury w Rzeszowie, która postawiła zarzuty Mariuszowi Kamińskiemu.

W tej sprawie nikogo nie stać na błędy. Wszystko przebiegło zgodnie z prawem - Donald Tusk broni wczorajszej decyzji o odwołaniu szefa CBA Mariusza Kamińskiego. Jak widać premier nie boi się postawienia przed Trybunałem Stanu:

Wczorajsze odwołanie szefa CBA przez premiera zostało bardzo oryginalnie uzasadnione w mediach przez Marszałka Sejmu. Bronisław Komorowski stwierdził, że Lech Kaczyński wyraził już swoją negatywną opinię na temat odwołania Kamińskiego w mediach, więc premier nie musiał czekać na pismo od głowy państwa.

Wypowiedź marszałka Komorowskiego jest dosyć odważna. Prezydent przedstawiał swoje stanowisko w mediach. Czy to była opinia? Trudno powiedzieć. Z drugiej jednak strony prezydent też wykazał pewną niestosowność, bo niewydawanie opinii i prezentowanie swoich refleksji na temat Mariusza Kamińśkiego i przyczyn jego odwołania, jest naruszeniem pewnych reguł - tak całe zamieszanie skomentował konstytucjonalista Marek Chmaj.