Żołnierze, wracający z misji wojskowych, powinni być wstępnie badani, zanim wrócą do kraju, albo w Polsce powinien powstać zamknięty ośrodek medyczny. Takie sugestie od wojskowych lekarzy usłyszał reporter RMF FM Mariusz Piekarski po tajemniczej śmierci komandoski GROM-u, która wróciła z Afganistanu.

Obecnie, gdy żołnierz wraca z misji, ma siedem dni, by zgłosić się na komisję lekarską i tam dopiero dowiaduje się, jakie ma zrobić badania. Dlaczego to złe przepisy? Bo jeśli nikt nie zbada żołnierza przed powrotem do kraju, może okazać się, że przywiezie z misji całą masę chorób inwazyjnych i infekcyjnych. Całość kontyngentu przylatuje do kraju i ma siedem dni na zrobienie badań. Kontaktuje się ze swoimi bliskimi, ze swoimi rodzinami, z otoczeniem, stanowiąc realne zagrożenie epidemiczne dla swoich populacji - mówi płk Krzysztof Korzeniewski z Wojskowego Instytutu Medycznego:

Od kwietnia czeka on na akceptację dla pomysłu, by kilkunastoosobowe medyczne grupy diagnostyczne jeździły choćby do Afganistanu, by badać żołnierzy tuż przed ich powrotem do kraju. I wciąż nie ma zgody. Wojsko polskie nie ma takich zdolności - usłyszał nasz reporter w Wojskowym Inspektoracie Służby Zdrowia. A to oznacza, że nie ma na ten cel pieniędzy - nie mówiąc już o wybudowaniu specjalnego ośrodka medycznego dla żołnierzy po misjach. Podobny wybudowali już dla swoich żołnierzy Czesi.