Sejm odrzucił projekty uelastycznienia Kodeksu Pracy. Zmiany proponowane przez Unię Wolności i SKL zakładały między innymi, że przedsiębiorcom łatwiej byłoby zatrudniać i zwalniać pracowników. Według twórców projektów, reformy te pomogłyby w walce z bezrobociem. Dlaczego zatem zostały odrzucone?

Projekty spotkały się w Sejmie z potężną opozycją. Przeciwko nim głosowały zgodnie AWS i SLD. Oba ugrupowania tłumaczyły to niechęcią do zmian wywołujących społeczne napięcia: "Żadne zmiany w Kodeksie Pracy nie pomogą w istotny sposób w walce z bezrobociem. My możemy rozmawiać o nowelizacji Kodeksu Pracy w sposób kompleksowy dotyczący zarówno pracowników jak i pracodawców, a nie wybiórcze szarpanie prawa pracy, które tak naprawdę rujnuje ten system." - powiedział Maciej Manicki z OPZZ. Replikował Władysław Frasyniuk z Unii Wolności, oskarżający Sejm o chowanie głowy piasek: "Obywatele usłyszeli od Sejmu, że jest niezdolny do podejmowania decyzji na czas, nie jest zdolny do tego by pracować, a rząd oświadczył, że jeszcze ma cztery miesiące żeby sobie rozmawiać o Kodeksie Pracy. Rząd ma czas dlatego, że ma pensje i stanowiska i w związku z tym jeszcze przez cztery miesiące tej pracy nie straci" – uważa Frasyniuk. Prezes Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego, które było współautorem odrzuconych projektów, uzależniał niedawno obecność w rządzie konserwatywnych ministrów właśnie od stanowiska gabinetu Jerzego Buzka wobec bezrobocia. Z decyzji Sejmu nie była zadowolona prezydent Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Henryka Bochniarz. "My nie twierdzimy, że to były doskonałe projekty, natomiast to, że nie poszły one do komisji, odkłada prace nad liberalizacją Kodeksu do czasu po wyborach" - mówiła Bochniarz. Posłuchaj relacji warszawskiego reportera RMF FM Konrada Piaseckiego:

foto RMF FM

07:25