Mimo prośby ze strony Jacka Protasiewicza, nie będzie na razie reakcji Parlamentu Europejskiego w sprawie skandalu na lotnisku we Frankfurcie. „To jest sprawa prywatna polskiego europosła” – mówią rozmówcy naszej brukselskiej korespondentki Katarzyny Szymańskiej-Borginon.

Parlament Europejski raczej nie będzie występować o wyjaśnienia do strony niemieckiej. Mielibyśmy wtedy dwie wersje, a europarlament nic na tym nie zyska - powiedział naszej dziennikarce jeden z wysokich rangą przedstawicieli PE. Dodał, że mogłoby to się zmienić tylko w wypadku, gdyby pojawiły się jakieś nowe, niespodziewane okoliczności.

Po tym, jak od Protasiewicza odciął się polski premier stało się jasne, że nikt nie musi się spieszyć z reakcją czy z wyrazami poparcia dla europosła. Nawet grupa polityczna Protasiewicza (do której należy PO) Europejska Partia Ludowa nie przygotowuje żadnej deklaracji solidarności z polskim europosłem. Także szef europarlamentu Martin Schulz ma teraz ważniejsze sprawy na głowie. Jest na kongresie, gdzie ma zapaść decyzja o kandydaturze socjalistów na przewodniczącego Komisji Europejskiej - mówi inny rozmówca.

Protasiewicz w czwartek rano zwrócił się do Schulza oraz służb prawnych europarlamentu o wyjaśnienie sprawy we Frankfurcie. Dopiero jeżeli niemiecka prokuratura zwróci się do PE o uchylenie immunitetu Protasiewicza dla potrzeb procedury sądowej, to wtedy zdecydują o tym wszyscy eurodeputowani. Ale z pewnością nie nastąpi to podczas tej kończącej się już kadencji europarlamentu.