Oszczędności w pierwszym roku rządów PiS-u mają wynieść niecałe 100 milionów w administracji centralnej i 15 milionów w wojewódzkiej. Jednak nie 115 milionów, a 3 miliardy złotych - zapowiadał pierwotnie rząd w swym programie ”Tanie Państwo”.

Wicepremier Ludwik Dorn podczas konferencji nie tylko nie wytłumaczył, dlaczego rząd nie wywiązuje się ze swych obietnic, ale w ogóle unikał tematu budżetowych oszczędności.

Podał tylko ogólnikową informację, że oszczędności w urzędach wojewódzkich sięgną 15 milionów złotych. Na czym jednak mają one polegać – tego już nie chciał zdradzić. A dociekliwych dziennikarzy karcił, mówiąc: Jest to wynik daleko idącego nie zorientowania w problematyce budżetu i oszczędności budżetowych na administracji .

Niezorientowanych przedstawicieli mediów oświecił dopiero wiceminister Arkadiusz Czartoryski. Okazuje się otóż, że delegatury urzędów wojewódzkich, które według planów miały być zlikwidowane, nie tylko pozostaną, ale będą jeszcze rozbudowane. Za to odchudzone zostaną urzędy wojewódzkie.

Dlaczego? Tajemnica tkwi w kosztach związanych z wynajmem powierzchni biurowych. Na przykład powierzchnia biurowa na Śląsku, która jest wykorzystana przez nasze urzędy wojewódzkie, kosztuje 32 złote, a w delegaturach na Śląsku kosztuje 14 złotych - mówił Czartoryski.

Ciekawe, ile kosztuje powierzchnia gabinetu wicepremiera Dorn? Może na Śląsku byłoby taniej.