W tym miejscu ośrodek radioterapii jest niepotrzebny, a pacjenci będą zabezpieczeni - Narodowy Fundusz Zdrowia bagatelizuje zamknięcie szpitala onkologicznego w podwarszawskim Otwocku. Prywatna placówka kończy działalność, bo przez dwa lata nie doczekała się kontraktu. Leczyło się tam nawet dwa tysiące chorych na raka.

Urzędnicy Funduszu twierdzą, że pacjenci z Otwocka bez problemów dostaną się na radioterapię w Centrum Onkologii, które może zwiększyć przyjęcia nawet o 30 procent. Problem w tym, że do Otwocka często trafiali chorzy, których w innych szpitalach ustawiano w kolejce.

Pani Ewa zaczęła już leczenie w Otwocku, bo w Centrum Onkologii miała wciąż czekać na pierwszą wizytę. Dopiero mam ją mieć 6 sierpnia. A tu już w trakcie zabiegów - komentuje.

Michał Dzięgielewski - zastępca dyrektora ds. medycznych NFZ na Mazowszu - uważa jednak, nie ma miejsca dla radioterapii pod Warszawą. Na pewno nie w tym miejscu, nie w samym centrum województwa, bo to będzie kolejny ośrodek w tym samym miejscu. Dla pacjentów nie poprawi się nic - tłumaczy.

Nie zgadza się z nim Jacek Fijuth, prezes Polskiego Towarzystwa Onkologicznego. To zła decyzja, bo ciągle daleko nam do norm europejskich. Sytuacja nie powinna mieć miejsca, bo aparatów jest wciąż za mało - mówi.

Teraz - w związku z zamknięciem ośrodka radioterapii w Otwocku - wyłączone zostaną dwa z piętnastu aparatów. Placówka pierwszego sierpnia placówka wstrzymuje przyjęcia nowych pacjentów.

Nawet 2 tysiące pacjentów może mieć problem

To oznacza, że problem z dostępem do radioterapii mogą mieć nawet 2 tysiące pacjentów, bo właśnie tyle leczyło się w Otwocku. Teraz na Mazowszu zostaną tylko dwa ośrodki.

To za mało, aby szybko leczyć, ale NFZ tego nie rozumie - mówi kierownik ośrodka Andrzej Radkowski. Na Śląsku jest 30 akceleratorów. Bez naszych dwóch najprawdopodobniej będzie około piętnastu. Nie wiem, czy to jest możliwe, żeby te aparaty pracowały dwa razy dłużej, bezpiecznie dla pacjentów. Podejrzewam, że urzędnicy nie do końca rozumieją problem - dodaje.

(es)