Ponad 150 osób, w tym wielu członków nepalskich oddziałów bezpieczeństwa, zginęło w atakach maoistowskiej partyzantki, przeprowadzonych w 2 dystryktach kraju.

Najpoważniejszy i najbardziej krwawy był nocny rajd na miasto Jumla. 3 tys. rebeliantów na kilka godzin zajęło tę miejscowość. Maoiści wykorzystali wieśniaków jako żywe tarcze. Wycofali się dopiero wtedy, gdy do kontrataku przystąpiła regularna armia, wspomagana przez helikoptery szturmowe.

Na początku tego tygodnia maoiści ogłosili strajk generalny w Nepalu.

Ugrupowanie to dąży do obalenia monarchii konstytucyjnej i zastąpienia jej dyktaturą proletariatu. W trwającym już 6,5 roku powstaniu zginęło ponad 7 tys. osób.

Buntownicy, a jest ich około 10 000, chcą znacjonalizować przemysł i rolnictwo. Nepal jest jednym z najbiedniejszych krajów świata. Ponad połowa mieszkańców musi przeżyć za mniej niż dolara dziennie. Dlatego hasła komunistów znajdują tam szeroki oddźwięk.

Nepal nie ma też szczęścia do sąsiadów - jest wciśnięty między dwie potęgi - Chiny od północy i Indie od południa. W Katmandu ciągle realna jest groźba, że Nepal podzieli los Tybetu, zaanektowanego przez Chiny w 1950 roku. Ponadto, maoiści szukają pomocy w Pekinie. W tej sytuacji władze zdecydowały się na bliską współpracę z New Delhi. Od 30 lat w jednej z nepalskich prowincji stacjonuje hinduska armia.

"Nepal Times" napisał, że grupa ponad 600 europejskich i amerykańskich działaczy pokojowych w petycji do Kongresu USA wezwała do wstrzymania amerykańskiej pomocy wojskowej dla Nepalu.

FOTO: Nepal News

15:45