Do piątku UEFA wyprowadzi się z warszawskiego Stadionu Narodowego. Jak dowiedział się reporter RMF FM Mariusz Piekarski, zaczęło się już spisywanie protokołu odbiorczego areny. Na jego podstawie będzie wiadomo, co zostało zniszczone podczas 24 dni turnieju i ile UEFA musi dopłacić. Gdy te formalności zostaną załatwione, stadion wróci do operatora - Narodowego Centrum Sportu. Firma chce tak wykorzystywać stołeczną arenę, by już w przyszłym roku zarobiła ona na swoje utrzymanie.

Już za dwa tygodnie na Stadionie Narodowym rozegrany zostanie mecz futbolu amerykańskiego. Po nim z płyty boiska zniknie murawa, bo na arenie odbędą się dwa wielkie koncerty, w tym występ Madonny.

W październiku na Stadionie Narodowym znów pojawią się piłkarze. Biało-czerwoni będą walczyć z Anglią o punkty eliminacji do mundialu w Brazylii.

By taki gigant jak Stadion Narodowy zarabiał na siebie, w ciągu roku trzeba by na nim zorganizować 10-12 wielkich imprez. Koszt utrzymania areny to 30 mln zł rocznie. Nie ograniczamy się meczami - przyznaje w rozmowie z reporterem RMF FM Mariuszem Piekarskim Daria Kulińska z Narodowego Centrum Sportu. Stadion nie jest piłkarski. To jest nasza duża zaleta, że jesteśmy w stanie zorganizować naprawdę różne imprezy. Mamy dach, wiec możemy funkcjonować przez cały rok - dodaje.

Stadion ma zarabiać na siebie nie tylko dzięki wielkim imprezom. Resztę wpływów mają przynieść małe imprezy - bankiety, konferencje, szkolenia i wynajem tysięcy metrów powierzchni biurowej. Według planów, ok. 10 mln zł zysku przyniesie sprzedaż praw do nazwy areny.

Biznesplan zakłada, że stadion zarobi na siebie już w przyszłym roku.