Wielogodzinne opóźnienia miały po nawałnicach polskie pociągi. Po trwającej dobę podróży do Szczecina dotarli pasażerowie połączonych na trasie składów "Chrobry" z Warszawy i "Światowid" z Krakowa. "24 godziny i 5 minut. Wsiadłem wczoraj o godzinie 14:20 w Krakowie. Polskie koleje rządzą" - komentował pasażer "Światowida". Na zachodzie kraju trwa sprzątanie po nawałnicach. Tysiące ludzi były bez prądu.

Wielogodzinne opóźnienia miały po nawałnicach polskie pociągi. Po trwającej dobę podróży do Szczecina dotarli pasażerowie połączonych na trasie składów "Chrobry" z Warszawy i "Światowid" z Krakowa. "24 godziny i 5 minut. Wsiadłem wczoraj o godzinie 14:20 w Krakowie. Polskie koleje rządzą" - komentował pasażer "Światowida". Na zachodzie kraju trwa sprzątanie po nawałnicach. Tysiące ludzi były bez prądu.
Dobiegniew i Bierzwnik po nawałnicy /Lech Muszyński /PAP

We wtorek wieczorem burze nawiedziły województwa lubuskie i wielkopolskie. Przejazd dwutorową trasą kolejową z Poznania do Szczecina zablokowało około 30 powalonych drzew.

Między Dobiegniewem a Bierzwnikiem utknęły w nocy cztery składy: "Szczecinianin" ze Świnoujścia do Warszawy, "Bryza" ze Szczecina do Przemyśla, "Chrobry" z Warszawy do Szczecina i "Światowid" z Krakowa do Szczecina. 

Po godzinie 3:30 składy "Szczecinianin" i "Bryza" zostały wycofane do Szczecina Dąbia i do Poznania jechały przez Kostrzyn. Pociągi "Chrobry" i "Światowid" wycofano do Krzyża i po połączeniu pojechały przez Kostrzyn do Szczecina. Ruszyły jednak w dalszą trasę dopiero przed godziną 10.

"Szczecinianin" miał prawie 10 godzin opóźnienia, "Bryza" - 14 godzin, "Światowid" i "Chrobry" były spóźnione aż o 15 godzin. A to tylko kilka przykładów z listy liczącej kilkanaście pociągów, których opóźnienie - liczone w minutach - było trzycyfrowe.

Pasażerka: Nie ma jedzenia, nie ma picia, nie działa toaleta

Skład z Warszawy do Szczecina miał być na miejscu... we wtorek o godzinie 22:12. Na Gorącą Linię RMF FM zadzwonił do nas jeden z jego pasażerów. Dojechał do Dobiegniewa, gdzie się zatrzymał. Poszła informacja przez głośniki, że 100 minut będziemy tu stali, bo są drzewa na drodze. Nie minęło te 100 minut, kolejna informacja: 160 minut... - relacjonował nasz słuchacz.

W pociągach wydano napoje i drobny poczęstunek. Na stacjach zapewniony będzie dodatkowy poczęstunek. Dla podróżnych jadących z dzieckiem na planowany zabieg zapewniono taksówkę. Dwie dodatkowe taksówki zabrały pasażerów spieszących się na samoloty do Warszawy i Wrocławia - podawał rzecznik PKP PLK Mirosław Siemieniec.

Dziennikarze RMF FM nie pozostają głusi na Wasze sygnały! Jeżeli macie kłopot z rozwiązaniem ważnej sprawy, a urzędnicy nie chcą Wam pomóc, opiszcie ten problem w mailu wysłanym na adres fakty@rmf.fm lub zadzwońcie pod numer Gorącej Linii RMF FM - 600 700 800.

Co na to pasażerowie? Komunikaty PKP o wydawaniu podróżnym w opóźnionych pociągach poczęstunków nie są prawdziwe - powiedziała nam pani Katarzyna, która podróżowała pociągiem "Światowid" i zadzwoniła na numer Gorącej Linii RMF FM: 600 700 800. Nie ma jedzenia, nie ma picia, nie ma prądu, nie działa toaleta. I tak wygląda rzeczywistość, więc jest nieprawdą, że cokolwiek dostajemy. Małe dziecko nie dostało wody, żeby zrobić mu kaszę, bo pani trzymała wodę na gorącą herbatę, jeśli ktoś jeszcze chciałby kupić, bo miała na dnie w termosie. Tak wygląda "Światowid" - mówiła nasza słuchaczka.

PKP Intercity odpowiada na zarzuty pasażerów

O odniesienie się do jej relacji poprosiliśmy Beatę Czemerajdę z PKP Intercity. W pierwszej kolejności wydawaliśmy napoje. One albo były już na pokładzie pociągu - na przykład tam, gdzie był wagon restauracyjny lub barowy, albo dostarczaliśmy wodę. W przypadku pociągu "Światowid" były to wody mineralne, ale pasażerowie mogli też skorzystać z kawy lub herbaty. Plan jest taki, aby kolejne poczęstunki - czyli na przykład drożdżówki, batoniki i kanapki - wydawać na kolejnych stacjach, przez które ten pociąg będzie przejeżdżał. Dla pociągu "Światowid" jest to stacja Kostrzyn oraz stacja Szczecin - mówiła nam około południa Beata Czemerajda. Tam pasażerowie dostaną słodką przekąskę, ale też kanapki i oczywiście napoje - dodawała.

Decyzja była taka, że wydajemy wszystko, co jest na pokładzie, a uzupełniamy te potrzeby na kolejnych stacjach. W całej tej akcji bierze udział nie tylko przewoźnik, my jako Intercity, ale też dworce, Polskie Linie Kolejowe, Służby Ochrony Kolei - zapewniała Czemerajda.

Pytana o sytuację z niezapewnieniem wody do przygotowania dziecku kaszki, odpowiedziała: Taka usługa bezpłatnego korzystania z wrzątku, bo do zrobienia kaszki potrzebny jest wrzątek, jest we wszystkich naszych pociągach, więc tutaj nie ma problemu.

Pasażerowie tych czterech pociągów otrzymają stuprocentowy zwrot kosztów biletów - podkreślała również Czemerajda. Muszą zachować bilet przejazdu i zwrócić się do nas w formie reklamacji - mogą to zrobić na stacji, np. w Szczecinie w Centrum Obsługi Klienta, albo wysłać taki wniosek pocztą - wyjaśniała.

Pasażer o podróży do Szczecina: "Wolałbym nie pamiętać, naprawdę"

Około 14:30 pasażerowie połączonych składów "Chrobry" z Warszawy i "Światowid" z Krakowa dotarli do Szczecina.

Szczerze? 24 godziny, 5 minut. Jak wsiadłem wczoraj o godzinie 14:20 w Krakowie, to w końcu mogę wysiąść w Szczecinie. Polskie koleje rządzą - mówił jeden z pasażerów reporterce RMF MAXXX Agnieszce Wiśniewskiej. Wolałbym nie pamiętać, naprawdę - dodał ktoś inny.

Było mówione, że były podawane posiłki i napoje, aczkolwiek my tak naprawdę wodę i drożdżówki dostaliśmy dopiero, kiedy wyjechaliśmy z Gorzowa, to było gdzieś około godziny 10-11 - podkreślał jeden z podróżnych.

Pasażer "Bryzy": 15 godzin ze Szczecina do Poznania. Podróż życia!

W równie fatalnej sytuacji znaleźli się podróżujący składem "Bryza" ze Szczecina do Przemyśla, który ma około 14 godzin opóźnienia. W czasie postoju w Poznaniu rozmawiał z nimi reporter RMF FM Adam Górczewski.

To było straszne. 20 godzin z Międzyzdrojów do Poznania. [Trasa, którą można zrobić w...] 4 godziny. Koszmarnie. Poprosiliśmy o kanapki, kanapek nie było. Dali wafelki - "Grześka" - i wodę mineralną - relacjonowała jedna z pasażerek.

15 godzin ze Szczecina. Podróż życia! Było strasznie. Ciężko się jechało, musieliśmy przystanki robić. Jedzenia nie było. Była tylko woda i batonik - opisywał ktoś inny.

Dopiero w środę wieczorem przywrócono bezpośredni przejazd pociągów na trasie Krzyż - Stargard Szczeciński, zapewniającej połączenie Szczecin - Poznań. Jak poinformował rzecznik PKP PLK Mirosław Siemieniec, służby usunęły z sieci trakcyjnej, torów i przyległego terenu około setki drzew. Zdaniem rzecznika, skala zniszczeń po nawałnicy na krótkim, zaledwie 8-kilometrowym odcinku linii była niespotykanie duża.

W środę na trasie Szczecin - Poznań przywrócono jednak ruch pociągów dalekobieżnych i regionalnych tylko na jednym torze. Prace przy naprawie sieci trakcyjnej na sąsiednim torze mają być kontynuowane w czwartek - według Siemieńca, kolejarze powinni zakończyć je tego dnia do wieczora.

Setki interwencji strażaków

Po nawałnicach trwa usuwanie szkód w czterech województwach: zachodniopomorskim, lubuskim, wielkopolskim i kujawsko-pomorskim.

W Lubuskiem skutki nawałnic najbardziej widać w okolicy Gorzowa Wielkopolskiego i Sulęcina. Uszkodzonych zostało tam ponad 30 budynków. Żaden - na szczęście - nie jest poważnie zniszczony. Grad i zerwane gałęzie uszkodziły też kilka samochodów.

Grad i wichura uszkodziły także dwa dachy w Boleszkowicach w pobliżu zachodniopomorskiego Myśliborza. W Wielkopolsce najmocniej ucierpiały Szamotuły.

Mieszkańcy okolic Nakła: Dobre 20 minut nie było widać nic

Na Gorącą Linię RMF FM dostaliśmy też informację o ogromnych zniszczeniach w okolicach Nakła nad Notecią w Kujawsko-Pomorskiem. Najbardziej ucierpiały gminy Sadki i Mrocza. Częściowo lub całkowicie zniszczone są dachy. Kilkadziesiąt drzew przewróconych, połamane gałęzie, zerwane linie energetyczne - wyliczał w środowy poranek Sławomir Murawski ze straży pożarnej w Nakle.

W sumie w całym powiecie nakielskim uszkodzone zostały 33 budynki, w tym aż 24 mieszkalne. Większość nie ma dachów.

Dobre 20 minut to nie było widać nic. Okropna wichura była. Trwała z pół godziny. Nie ma prądu, bo tam są z tyłu połamane słupy i drzewa - usłyszał od mieszkańców miejscowości Olszewka reporter RMF FM Kuba Kaługa.

Bardzo się bałam. Dopiero dzisiaj uwierzyłam, że to się stało. Tam była stodoła i obora dla krów... nie ma - opisywała z kolei w rozmowie z naszym dziennikarzem właścicielka kompletnie zrujnowanego gospodarstwa w Dębowie.

Tysiące domów bez prądu

Po nawałnicach na całym zachodzie kraju prądu nie miało w sumie prawie 20 tysięcy odbiorców. Problem dotyczył m.in. blisko 200 miejscowości w Lubuskiem. Tylko w okolicach Gorzowa Wielkopolskiego osiem tysięcy domów i firm było odciętych od prądu. Niewiele lepiej było na obejmującej Wielkopolskę linii Sulęcin - Międzychód - Szamotuły. W Zachodniopomorskiem prądu brakowało pod Choszcznem i Myśliborzem.