Sojusz Północnoatlantycki musi dostosować swoje działanie do nowych zagrożeń - przekonywał w Warszawie ministrów obrony państw członkowskich NATO sekretarz generalny Sojuszu. 11 września dowiódł, że nie można bronić Sojuszu wzdłuż jego granic. Musimy rozpoznawać zagrożenie tam, gdzie ono jest - mówił George Robertson. Mają do tego służyć 20-tysięczne natowskie siły szybkiego reagowania.

Projekt utworzenia takich sił poparli niemal wszyscy ministrowie obrony. Byłyby one gotowe dotrzeć na terytorium wroga w ciągu zaledwie kilku dni i mogłyby przeprowadzać ataki wyprzedzające.

Ministrowie obecni na spotkaniu zapoznali się z brytyjskim raportem na temat Iraku, dostali też szczegółowe informacje od sekretarza obrony USA i wiceszefa CIA. George Robertson zastrzegał jednak, że na razie sprawą zajmuje się Rada Bezpieczeństwa ONZ i żadne decyzje nie zostały podjęte.

Do Warszawy przyjechał również minister obrony Rosji Siergiej Iwanow, który właśnie rozmawia z George’em Robertsonem. Przed ich spotkaniem dziennikarze zostali wyproszeni z sali.

NATO, a szczególnie Amerykanie, będą namawiać Rosję do ostrego potraktowania Iraku jako państwa terrorystycznego. Siergiej Iwanow natomiast będzie próbował otrzymać zapewnienie, że rosyjskie naloty na bazy czeczeńskich bojowników w Gruzji i rajdy komandosów ścigających bojowników będą uznane przez NATO nie za agresję, a za operację antyterrorystyczną.

Foto: Archiwum RMF

12:15