Mężczyzna napadł na bank, ukradł pieniądze, a potem sam zgłosił się na policję. Łupem padło kilka tysięcy złotych, które złodziej oddał policjantom. Mężczyznę ruszyły wyrzuty sumienia. 57-latek powiedział policjantom, że zrobiło mu się żal pracownicy placówki, którą sterroryzował.

Podchodząc do okienka podał kartkę. Na niej napisane było, że jest to napad, że ma granaty. Pracownica się przestraszyła i oddała kilka tysięcy złotych, po czym mężczyzna wyszedł. Godzinę później sam zgłosił się na policję. Tłumaczył, że zrobiło mu się żal pracownicy - mówił Maciej Karczyński z Komendy Stołecznej.

Dodał, że mężczyzna przyniósł wszystkie skradzione pieniądze. Mimo to grozi mu 12 lat więzienia, bo był wcześniej karany za napady na bank.