Rozpoczęta wczoraj interwencja ma dwa wymiary. Równocześnie z nalotami Amerykanie prowadzą akcję humanitarną. Samoloty transportowe zrzucają żywność i leki dla afgańskiej ludności cywilnej. Amerykanie do tej humanitarnej części operacji przywiązują bardzo duże znaczenie.

Kulisy decyzji prezydenta o podjęciu działań humanitarnych ujawnia tygodnik najnowszy "Time". Prawdopodobnie idea pomocy pojawiła się w związku z falą niechęci, a nawet przypadkami napaści na Amerykanów pochodzenia arabskiego po 11 września w Stanach Zjednoczonych. Prezydent polecił szefowej Biura Bezpieczeństwa Narodowego Condoleezie Rice przeanalizowanie problemu. Po konsultacjach z Jordanią, Egiptem, Arabią Saudyjską i innymi sojusznikami w regionie, administracja uznała, że połączenie operacji wojskowej z humanitarną będzie najlepszym dowodem, że Stany Zjednoczone nie walczą z narodem afgańskim. Ponieważ przesłanie miało głównie na arabskich sojusznikach zrobić jak najlepsze wrażenie, - pomoc od początkowych 100 milionów doszła do 320 milionów dolarów. Równocześnie w samym Pentagonie trwały przygotowania do tej akcji tak, by pomoc nie trafiła w ręce Talibów, a jej dystrybucja przy pomocy samolotów była bezpieczna. Oprócz tego przygotowuje się też akcję propagandową, która ma sprawić, że wszyscy w regionie będą o tej pomocy wiedzieć. Jak przyznają eksperci humanitarny wymiar akcji utrudni nieco same działania wojskowe, ale administracja podkreśla, że jeszcze nigdy w historii takich dwóch operacji nie łączono i liczy, że jej się to opłaci.

foto Archiwum RMF

09:20