Krwawy ostrzał afgańskiej wioski przez polskich żołnierzy nie miał nic wspólnego z obławą na przywódcę talibów. Jak ustalił RMF FM, "Puma" został zatrzymany tego samego dnia, ale wcześniej. Wioskę z cywilami ostrzelał inny polski patrol, kilka godzin po obławie.

Pierwsza wersja tragedii podawana przez Ministerstwo Obrony Narodowej łączyła oba zdarzenia. Polskie władze w błąd wprowadził dowódca polskiej bazy. Oficer ten brał udział w patrolu, który ostrzelał wioskę z cywilami. W raporcie podał, że złapanie „Pumy” i ostrzał to była jedna akcja.

Taki meldunek poszedł do dowództwa naszego kontyngentu. Taki meldunek poszedł z kontyngentu do Warszawy - powiedział reporterowi RMF FM, mówi rzecznik MON, Jarosław Rybak. Jak dodaje, było to rozmyślne działanie: Żołnierze ustalili tę wersję, aby móc się bronić. Trzymali się jej konsekwentnie. Dopiero teraz wojskowa prokuratura ujawniła, że było inaczej.